29 Czerwca 2016
Gdy zatrzymaliśmy się przed moim domem,światła w salonie wciąż się paliły i widziałam za zasłonami Tatę.
Przypuszczałam,że czekał na mnie.Dziś miałam spędzić ostatni wieczór z nim jak i z Stefan'em.
Dokładnie jutro o świcie,miała się tu zjawić niejaka czarownica Emily,która miała mnie zabrać do zaświatów przez magiczny portal.Stefan wyszedł z samochodu,a ja wzięłam głęboki oddech czując wielką tremę,przed powiedzeniem Stefanowi prawdy o tym,że za chwilę prawdopobnie się rozstaniemy.Chłopak machnął ręką do mojego ojca,a następnie otworzył drzwi od mojej strony i jak na dżentelmena przystało,pomógł mi wysiąść z pojazdu.Rzuciłam mu w podziękowaniu ciepły uśmiech i oboje skierowaliśmy się do werandy z wejściowymi drzwiami.Staneliśmy przed nimi patrząc na siebie z uśmiechami na twarzy.
-Wieczór się udał - Przyznał entuzjastycznie.
-Tak,było wspaniale - Mój uśmiech zbladł.
-Chciałaś mi wcześniej o czymś powiedzieć,prawda? - Przyjrzał mi się.
-Tak... - Westchnęłam ciężko - Wyjeżdżam - Powiedziałam jakby nigdy nic,czując,że świat Stefan'a zaraz się zawali.
-Co? Nie rozumiem.Dokąd? - Niepokój otoczył mojego chłopaka.
-To skomplikowane - Wzruszyłam ramionami.Nie miałam pojęcia jak wyjaśnić mu te całą sytuację.
-Alex,o czym ty mówisz?
-Muszę wyjechać na pewien czas.
-Nie widzę wielkiego problemu - Zaśmiał się - Przecież możemy się komunikować przez intenet.Lepiej powiedz,dokąd mi uciekasz kochanie? - Chłopak z temperamentem i uśmiechem na ustach patrzył na mnie,a ja bezradnie przymknęłam oczy i spuściłam głowę.
-Nie,to nie jest wyjazd tego typu - Zaprzeczyłam - Nie powinnam ci nic więcej mówić - Zrezygnowana posłałam mu spojrzenie pełne smutku i złości na samą siebie.Stefan stał jak wryty,zmarszczył zmieszany brwi próbując zrozumieć,co chcę powiedzieć.
-Alex? Ja nie wiem w dalszym ciągu...
-Stefan - Wtrąciłam się ,a mój ukochany zamilknął dopuszczając mnie do głosu.Przełknęłam ślinę,słyszałam przyśpieszone bicie serca Stefan'a.Przez myśli,przebiegły mi w ekspresowym tempie nasze wspomnienia i miłe chwile.Chłopak był tak zaniepokojony,że prawie wstrzymał oddech wpatrując swoje oczy we mnie,cierpliwie i z strachem czekając na moją wypowiedź i wyjaśnienia.
-Alex... - Moje imię z trudem przeszło mu przez gardło.Wiedział,że coś jest nie tak,że nie mam dobrych wieści.
-Kocham Cię Stefan,wiesz o tym? - Szepnęłam drzącym głosem,a łzy napłynęły mi do oczu.
-Proszę nie płacz - Rzucił błagalnie - Dokąd wyjeżdżasz?
-Nie mogę ci powiedzieć - Zaszlochałam w końcu,a chłopak momentalnie wziął mnie w swoje ramiona.
-Cii - Przytulił mnie mocno starając się mnie uspokpić.Płakałam coraz bardziej i bardziej.Wiedziałam,że go zranię,ale to było chyba nieuniknkone.Wiedziałam,że zostaawiam go w trudnym dla niego czasie.Stefan miał raka,a ja? Miałam zostawić go,odejść tak po prostu w zaświaty.Czułam się z tym źle i nie byłam gotowa odejść bez kogoś kogo kocham,lecz nie miałam wyboru.
-Nie musisz mi mówić,ale... - Stefan przybliżył swoją twarz do mojej,zatapiając swoje oczy w moich - Obiecaj,że wrócisz.
-Kocham Cię,tak bardzo cię kocham Stefan,tak bardzo cię kocham - Powtarzałam zdesperowanym głosem.
-Więc obiecaj,że wrócisz - Poprosił błagalnie,a ja skinęłam niepewnie głową.Przytulił mnie,a ja znowu się rozpłakałam.
Objaśniłam ojcu mój tymczasowy powrót na Ziemię.Był ucieszony i jednocześnie mocno zdziwiony.
Zamówiliśmy meksykańskie jedzenie,mieliśmy je po jakichś 30 minutach.Zasiedliśmy w trójkę do stołu,by wspólnie zjeść posiłek.Kathy była zachwycona tym jak radzę sobie w akademii,Tacie natomiast nadal było trudno uwierzyć w to jak szybko odnalazłam się w zaświatach i faktem,że dostałam tytuł podróżniczki.Ciężko było mu to pojąć i poniekąt wcale mu się nie dziwiłam.
-Nasza dziewczynka dorosła - Zauważyła Kathy posyłając w moją stronę ciepły i serdeczny uśmiech.
-Tak,to prawda - Przyznał Ojciec - Jak się czujesz w zaświatach? Odpowiada ci takie życie?
-Nie w stu procentach,ale można przywyknąć.Poza tym...- Zawiesiłam i zerknęłam na obydwu.
-Tak? - Ojciec zatrzymał swój wzrok na mojej postaci.
-Jestem tam po to,aby nauczyć się żyć z tym co mam - Wyznałam w końcu,ale mina ojca zrzedła.
-To dobrze,że tam trafiłaś - Poparła mnie Kathy,ale wyraz twarzy Taty nie był zadowolony.
-Tato? - Wbiłam w niego swoje oczy próbując zrozumieć,co powiedziałam nie tak.
-Nie powinnaś się cieszyć z tego,że tam trafiłaś - Powiedział krytykującym głosem - Nie chciałaś tego życia.
-To nie tak - Pokręciłam przecząco głową - Uważam,że przeniesienie się do zaświatów,wcale nie było takie złe.Nauczyłam się czegoś,zrozumiałam kim naprawdę jestem.Powinieneś się cieszyć,że uporałam się z tym problemem Tato - Upomniałam go.
-Nie popieram tego,że jesteś wilkołakiem - Zaczął.
-Pół wilkołakiem - Poprawiłam go natychmiast - Jeszcze - Dodałam po chwili.
-To bez znaczenia.Masz zupełnie inne życie...Po prostu wciąż trudno mi pojąć,dlaczego nie możesz być normalna.
-Nie zmienisz tego kim jestem Tato - Wzruszyłam ramionami,a Kathy zwróciła swój wzrok ku mnie.
-Zmieniając temat.Widziałem dziś Stefan'a - Poinformował poprawiając się na krześle.
-Pozmywam naczynia - Szepnęła Kathy i zwinęła się dość szybko do kuchni zostawiając mnie z ojcem samą.
-Nie chcę o tym rozmawiać - Wyprostowałam plecy wbijając wzrok w kolana.
-Dlaczego? Zerwaliście,ale...Wydaje mi się,że Stefan nadal o Tobie nie zapomniał - Zauważył.
-Ruszyliśmy oboje naprzód,nie chcę wracać do przeszłości - Zaprotestowałam łagodnie.
-Alex...Porozmawiaj z nim chociaż,on na to zasłużył.
-Nie mogę - Pokręciłam głową - Nie potrafię spojrzeć mu w oczy.
-Spróbuj chociaż mu wyjaśnić - Doradził cichym tonem głosu ojciec.
-I co mam mu powiedzieć? Że nie dotrzymałam obietnicy? Znienawidzi mnie - Skrzywiłam się współczując sobie już na starcie.
-Oh do jasnej... - Ojciec oprzytomniał i błyskawicznie wyczytał z mej twarzy,co kłębiło mi się w głowie - Poznałaś kogoś?
-Tak - Wyszeptałam - Nie przewidziałam tego.
Po dwudziestominutowej rozmowie z ojcem,przekonałam swój umysł i ciało do tego,by spotkać się z Stefan'em.
Byłam mu winna wyjaśnienia.Po tym wszystkim,co dla mnie zrobił....Powinien znać prawdę.Pożegnałam się z Kathy i ojcem,obiecując,że jeszcze kiedyś tu wrócę.Wsiadłam w taksówkę i pojechałam nią pod adres domu Stefan'a.
Gdy pojazd odjechał,zorientowałam się,że stoje tuż przed domem mojego chłopaka,a raczej eks chłopaka.Najgorsze jest to,że złożyłam mu obietnicę,którą w bezszczelny i nieodpowiedzialny sposób złamałam.Spędziłam tyle czasu u Ojca i Kathy,że na dworze zaczęło się powoli ściemniać.Westchnęłam i powędrowałam w kierunku wejściowych drzwi.Wcisnęłam dzwonek i cierpliwie czekałam na właściciela domu.W końcu drzwi otworzył sam Stefan. Na widok chłopaka podskoczyłam z przyśpieszonym biciem serca.
-Alex? - Zdumiony uśmiechnął się - Wróciłaś... - Wyszeptał,a radość wymalowała mu się na twarzy.
-Stefan - Wymusiłam blady niewyraźny uśmiech.Zmierzyłam go od stóp do czubka głowy,wyprzystojniał.
-Wróciłaś - Powtórzył z niedowierzeniem i ruszył ku mnie.Nim zdążyłam coś powiedzieć,Stefan ekspresowo objął mnie swoimi ramionami mocno przytulając do swojej klatki piersiowej.Sztywno i niepewnie objęłam go w pasie.Pozwoliłam oprzeć lekko swą głowę do jego torsu.Przez ułamek sekundy,mogłam się poczuć jakbym wróciła do czasów przeszłych,gdy jeszcze byliśmy razem.Staliśmy tak przez jakąś dobrą minutę,a gdy w końcu odkleiliśmy się od siebie,zerknęłam na niego z współczującym tak naprawdę wyrazem twarzy,bo pomyślałam sobie o tym,że zaraz pewnie wyznam prawdę,łamiąc mu serce i wychodząc przy tym na okrutną sukę bez serca.I bardziej było mi szkoda jego,niż mnie samej.Nie mogłam zostać tutaj,nasz związek nie miałby sensu.Chciałam dla niego szczęścia,a nie miałby go gdybym znikała,pojawiając się raz na jakiś czas.To byłoby trudne i raczej nie realne w praktyce,więc co zostaje mi innego? Muszę mu zabrać nadzieje,pozwolić mu na inne życie.Na życie beze mnie.
-Tak bardzo się cieszę,że wróciłaś.Dotrzymałaś słowa - Powiedział przybliżając swą twarz do mojej,jakby miał zamiar mnie pocałować.Odchyliłam się do tyłu,a swoją ręke przyłożyłam do jego torsu próbując lekko go odepchnąć i powstrzymać przed pocałunkiem.Stefan rzucił mi zaniepokojone spojrzenie,a ja spuściłam wzrok starając się powiedzieć coś na swoją obronę.
-Stefan - Wymamrotałam - Musimy porozmawiać.Powinineś coś wiedzieć - Uniosłam wzrok na chłopaka.
-Dobrze - Odparł spokojnym tonem.
-Wróciłam,ale...Wróciłam się pożegnać - Wyznałam pół głosem.Chłopak stanął jak wryty.W jego oczach zawitało rozczarowanie i zawiedzenie.Wiedziałam,że czuł się oszukany,mogłam to wyczytać z jego wyrazu twarzy.Wziął głęboki oddech i westchnął ciężko,zacisnął usta,w jego oczach mignęło coś na wzór łez.Nie patrzył już na mnie.Wbił wzrok w coś,co było za moimi plecami.
-Czekałem na Ciebie - Przyznał obojętnym głosem.
-Ja chciałam cię przeprosić.Powinnam była...
-Nie - Przerwał mi - Nie przepraszaj - Nadal nie mieliśmy kontaktu wzrokowego.
-Ja...Nie chciałam cię zranić - Szepnęłam łamiącym się głosem.Było mi głupio i czułam się winna.
-Poznałaś kogoś? - Spytał tak nagle.
-To nie istotne - Wzruszyłam ramionami.
-Czyli...To ostateczny koniec? - W końcu spojrzał na mnie.
-Stefan.. - Skinęłam głową - Nasz związek był piękny.Byłeś moją pierwszą miłością,kochałam cię i zawsze w jakiś sposób będę,ale...Są rzeczy,które nie pozwolą mi tu zostać.Muszę odejść - Głos mi drżał,a tempo serca przyśpieszyło - Chcę żebyś żył swoim życiem i był szczęśliwy - Powiedziałam zgodnie z prawdą - musisz teraz żyć beze mnie.Wybacz,że tak wyszło,Stefan.
-Nie jestem na Ciebie zły.Bardziej smutny,ale...Wiesz? Kocham Cię tak mocno,że pozwolę Ci odejść - Szepnął.
-Co? - Jego miłość była naprawdę silna.Pozwolił mi odejść,bo moje szczęście było ważniejsze od jego szczęścia.Bez wahania przytuliłam go mocno,a ten to odwzajemnił.Mocno tulił mnie swoimi muskularnymi ramionami - Bądź szczśliwy Stefan - Szepnęłam.
-Dobrze było cię zobaczyć,chociażby ten ostatni raz.
Wróciłam do hotelu.Przez całą drogę powrotną,miałam łzy w oczach.Stefan pod koniec naszego krótkiego spotkania wyznał mi,że zostało mu jakieś 9 miesięcy życia.Rozpłakałam się przed nim,ale on się zaśmiał twierdząc,że nie boi się śmierci i,że zdążył się przygotować na najgorsze.Mogłam go za to bardziej podziwiać i mieć nadzieje,że wykorzysta swoje ostatnie dni jak najlepiej dla siebie.Wchodząc do pokoju,ujrzałam postać Damon'a stojącego przy oknie.Był bez koszulki,w samych bokserkach.
-Nie śpisz? - Spytałam zdawając sobie sprawę,że minęła już 23:00
-Wolałem zaczekać na Ciebie - Odwrócił się i skierował tuż do mnie - Jak było?
-W porządku - Odparłam.Wampir objął mnie w pasie.
-Brakowało mi Ciebie.
-To tylko jeden dzień beze mnie - Zauważyłam.
-No właśnie,a tak bardzo mi cie brakowało - Mruknął.
-Pokaż jak bardzo - Szepnęłam spuszczając wzrok na wargi ciemnowłosego.
-Właśnie tak - Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.Bez wahania odwzajemniłam,a chłopak zaczął pozbywać się moich ubrań.Uniósł mnie i dochodząc ze mną do krawędzi łóżka,położył mnie powoli,a następnie znów pocałował.
Tej nocy kochaliśmy się poraz pierwszy.To było niezapomniane,subtelne oraz romantyczne.Tylko ja i Damon,pod przykrywką nocy.
Oboje potrzebowaliśmy tego.A przynajmniej ja,byłam tak roztargniona emocjonalnie,że w tym momencie niczego więcej nie było mi potrzeba,jak tylko Damon'a.Mojego przystojnego Damon'a który działał na mnie jak najlepsze lekarstwo.
Rano obudziłam się jako pierwsza.Po namiętnej nocy z wampirem,czułam się bardziej zmęczona niż po kilkugodzinnym treningu z Rick'iem który był i tak w miarę wyczerpujący.Zerknęłam na śpiącego Damon'a,a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek.Podniosłam swoje cztery litery i tak jak Pan Bóg mnie stworzył,pobiegłam do łazienki zabierając szybko ze sobą swoją czarną bieliznę leżąca koło łóżka.Wróciliśmy do Yellow Field jakieś 2 godziny po przebudzeniu Damon'a.Tak naprawdę,misja została wykonana,mogliśmy wracać do zaświatów wraz z kamieniem,jaki udało nam się odzyskać.Oczywiście,muisieliśmy zrobić to osobno.Nie mogliśmy wrócić razem do zaświatów,bo to byłoby podejrzane.Musieliśmy obmyśleć jakiś plan powrotu.
-Taki plan jest najlepszy - Skwitowałam,po przedstawieniu mojej wizji powrotu do zaświatów.
-Osobno? Jesteś pewna? - Wampir rozsiadł się na skórzanej kanapie w salonie,dołączyłam od razu do niego.
-Tak,jestem pewna.Ja wrócę jeszcze dziś,a ty jutro.Co za problem? - Uniosłam lekko brwi.
-No dobrze.Jak chcesz - Uśmiechnął się zgadzając się z moim zdaniem.
-Spakuj rzeczy,ja posprzątam mieszkanie - Uprzedził.
-Damon? Ten księżycowy kamień...Możesz mi powiedzieć o nim coś więcej?
-Wilkołaki używają go podczas pełni.Nie wszystkie,zazwyczaj te,które mają problem z kontrolą podczas pełni.
-To dlatego dałeś mi ten naszyjnik? - Dotknęłam wisiorka na mojej szyi.
-Tak,na wszelki wypadek,wolałem...Żeby cię chronił - Powiedział to z nutką tajemniczości na twarzy.
-To bardzo miły gest z twojej strony - Uśmiechnęłam się promiennie składając na policzku wampira ciepły cmok.
Damon pożegnał mnie namiętnym pocałunkiem i po wymówieniu odpowiedniego zaklęcia,które poznałam dzięki Emily,mogłam wrócić do zaświatów.Minęło kilka sekund,silny podmuch wiatru,oślepiające światło i bum,jestem w zaświatach,dokładnie w tym samym miejscu,co w momencie,gdy Emily teleportowała mnie na Ziemię.Rozejrzałam się do okoła,poprawiłam rozczochrane od wiatru włosy i upewniłam się,czy mam kamień w prawej ręce.Mam,westchnęłam z ulgą i nie czekając na nic powędrowałam bez pośpiechu do bram akademii.Doszłam do ogormnych drzwi,przyłożyłam do nich swoją rękę czując jakby coś wyssało ze mnie odrobinę energi,drzwi samoistnie się otworzyły.Westchnęłam i ujrzałam uczniów przechadzających się po korytarzu akademii.
Ruszyłam w głąb niego.Kilka dziwnych spojrzeń w moją stronę,nie uraziło mnie.Parę osób coś szeptało za moimi plecami,ale nie bardzo mnie to interesowało.Weszłam do windy i pojechałam nią na szóste piętro,a następnie po opuszczeniu maszyny,udałam się do gabinetu Danielle,która na mój widok od razu wyszczerzyła zęby pytając,czy się udało odzyskać kamień.
-Tak - Przytaknęłam i położyłam księżycowy kamień na jej biurko z triumfalnym uśmiechem.
-To cudownie! Wiedziałam,że ci się uda - Mówiła zafascynowana moją sukcesywną pracą,zaczerwieniłam się lekko,bo zdawałam sobie sprawę,że z pomocą Damon'a tak naprawdę udało mi się odzyskać ten kamień.Bez niego,pewnie wróciłabym z tym kamieniem po długim czasie,albo wcale bym nie wróciła,udowadniając wszystkim,jak bardzo beznajdziejna potrafię być.
-Cieszę się,że mogłam pomóc - Powiedziałam łagodnie.
-Dowiedziałaś się,kto ukradł ten kamień? - Danielle uważnie mi się przyjrzała jakby chciała wybadać odpowiedź z mojej twarzy.
-Tak to... - Zawiesiłam,przypominając sobie,że Alison przechowywała ten kamień,tylko po to by przeżyć i uchronić najbliższych.Nie mogłam zwalić winy na nią,pomimo tego,że chciała mnie zabić - To Victoria Reed - Wyrzuciłam to z siebie w końcu.
-A niech to - Twarz Danielle zrobiła się od razu wkurzona i nadęta - Ta sprytna szmata zrobi wszystko,by przeżyć.
-Znasz ją? - Spytałam przypominając sobie,że Damon też ją zna.
-Tak,chodziła kiedyś do akademii,ale zrobiła kilka niefajnych rzeczy i została wyrzucona.Prawdopodobnie żyje gdzieś na Ziemi.Strażnicy zaświatów...Próbowali jej szukać,ale ona jest sprytną uciekinierką.Nie łatwo ją złapać.Jak ci się udało?
-Ja...To znaczy...Tak naprawdę nie spotkałam się z nią.Miała kogoś,kto przechowywał jej kamień - Wyjaśniłam.
-Rozumiem,no dobrze.To już nie istotne.Ważne jest to,żeby złapać Victorię,to się musi skończyć.
-Mam zrobić to sama? - Oplątało mnie zwątpienie.Zdałam sobie sprawę,że złapanie kogoś takiego jak Victoria może być nie lada wyzwaniem i chyba zaczynałam wątpić w siebie,że będę w stanie ją złapać.Była silną wampirzycą,która miała za sobą jakiś bagaż doświadczeń,ja? Nie byłam w pełni wilkołakiem,uczyłam się dopiero tych wszystkich rzeczy,jakie każdy wilkołak musiał opanować.
-Zapewne dam ci kogoś do pomocy - Oświadczyła krzyżując ręce na klatce piersiowej - Ale... - Danielle urwała,przymknęła oczy jakby musiała coś przemyśleć.Gdy je otworzyła zrezygnowanie spojrzała na moją postać.Była trochę zaniepokojona,coś ją trapiło.
-Danielle,o co chodzi? - Spytałam mając już dość jej niepokojącego milczenia.
-Nie będziesz mogła chyba złapać Victorii...Ona jest wampirem,a ty pół wilkołakiem... - I znowu koszmar wrócił.Z jednej strony ulżyło mi,nie będę musiała ganiać jakiejś wampirzycy,ale z drugiej? Słowa Danielle przypomniały mi o tym,że miłość miedzy Damon'em a mną była nierealna i przegrana,czyż nie? Spuściłam głowę zupełnie nie słuchając już tego,co kontynuowała Danielle.Przez mysli przebiegały mi urywki chwil spędzonych z wampirem.I pomyśleć,że tak nagle mam to zabić? Jak mogę zabić coś,co tak bardzo szanuje i kocham? A gdyby tak uciec? Rzucić tym wszystkim i uciec? Schować się przed wszystkimi jak szara mysz pod miotłą.
-Alex? - Z rozmyśleń wyrwała mnie Danielle.Ożywiłam się patrząc na nią zdezorientowana.
-Przepraszam.Zamyśliłam się - Wytłumaczyłam.
-Więc wracając do tematu... Myślę,że najlepszym rozwiązaniem... - Życie często podkłada nam kłody pod nogi,ale przecież,chodzi o to,żeby je przeskakiwać i żyć dalej.Są też takie również kłody,których nie jesteśmy w stanie przeskoczyć.
Wyszłam z gabinetu Danielle.W powrotnej drodze do pokoju,zauważyłam Zack'a i Will.Szli uśmiechnięci w moją stronę.
-Alex! - Krzyknął chłopak machając mi dodatkowo ręką.
-Alex! - Dołączyła się Will i ruszyła natychmiast w moją stronę.Przytuliła mnie mocno.
-Hej - Odwzajemniłam jej uścisk,a gdy odkleiłyśmy się od siebie zauważyłam,że ścięła włosy.
-Jak było? - Spytał Zack z entuzjastycznym głosem.
-Nienajgorzej - Skwitowałam z lekkim uśmiechem - Misja wykonana poprawnie - Zaśmiałam się.
-Chodźmy do kafejki - Zaproponowała Will.
-Jasne.Idźcie już,dołącze do was,zaniosę tylko walizkę do pokoju - Zakomunikowałam im i po kilku minutach drogi przez korytaż,byłam już w swoim pokoju.Umieściełam walizkę pod łóżkiem,zerknęłam w lustro,poprawiłam włosy i opuściłam pokój,kierując się do kafejki.Gdy już do niej dotarłam,dołączyłam do moich przyjaciół,którzy zaczęli zadawać mi pytania.Opowiedziałam im wszystko,lecz pominęłam wątki związane z Damon'em.Coraz bardziej kłuło mnie to,że muszę udawać,że nie mam nic z nim wspólnego.Czy to nie zaczyna robić się chore? Mam wrażenie,że wpadam w jakąś paranoję.
Następnego dnia zamiast na zajęcia,poszłam do altanki.Czekałam na Damon'a.Powiedziałam Will,aby przekazała nauczycielom,że źle się czułam.Byłam pewna,że mogę na nią liczyć,więc potajemnie i dość sprawnie,dostałam się do mojej oazy spokoju.
Usiadłam na ławie,cierpliwie czekając aż pojawi się Damon.Czekałam godzinę,może dwie.W końcu usłyszałam za plecami czyjeś kroki.Odwróciłam się i ku mojemu zdziwieniu...Zobaczyłam Profesora Johna.Zbliżał się w dość szybkim tempie,aż w końcu wszedł do altanki.Był ode mnie jakiś metr.Uniosłam wzrok na jego wysoką postać i podejrzliwy wyraz twarzy.
-Nie jesteś na zajęciach? - Spytał donośnym tonem głosu.
-Nie,ja...Źle się dziś czułam.Wróciłam wczroaj z...
-Rozumiem - Wtrącił się - Więc,odpoczywasz? - Zerknął na mnie badawczo.
-Tak,to miejsce...Jest moją oazą spokoju - Uśmiechnęłam się lekko.
-Ta altanka? Wydawało mi się,że trener Damon Salvatore,często tu przychodzi - Zastrzelił mnie.Przełknęłam ślinę,ogarnął mnie strach,czy on coś wiedział? Poczułam,że się pocę,a serce bije w przyśpieszonym tempie,oddech stawał się cięższy.Bałam się spojrzeć na niego,w oczach można ujrzeć prawdę,co jeżeli teraz,prawda wyjdzie na jaw? Wzięłam głęboki wdech starając się opanować drżenie moich rąk.Wypuszczam oddech i staram się przejąć kontrolę nad swoim ciałem i umysłem.
-Nie wiedziałam,że Trener Damon Salvatore tu też przychodzi - Kłamałam,ale starałam się brzmieć wiarygodnie.
-Wiesz kiedy wróci do zaświatów. - Powiedział spokojnie opierając się o balustradę altanki,
-Dlaczego mnie Pan o to pyta? - Spytałam niewinnie.
-A nie intersuje cię to ani trochę? - Spytał z drwiącym uśmiechem.Zmarszczyłam lekko brwi.
-Nie wiem o co Panu chodzi - Podniosłam się z ławki w celu opuszczenia altanki - Muszę już iść.
-Uciekasz od tematu? Masz coś do ukrycia? - Przymrużył podejrzliwie oczy.
-Do widzenia Profesorze - Powiedziałam ignorując jego pytania i ominęłam go.
-Słyszę bicie twojego serca,coś ukrywasz - Drążył temat,zatrzymałam się zaciskając zęby.
-Może się Pan łaskawie odczepić? - Rzuciłam opryskliwie - Nie ma Pan prawa mi narzucać takich rzeczy - Mówiłam stojąc tyłem do niego.Wsłuchałam się w jego kroki,a kilka sekund później profesor John stanął tuż przede mną.Popatrzeliśmy na siebie,a ja nie mogłam ukryć strachu.Jak mam dalej prowadzić te rozmowę? Nie dam rady kłamać.On nie jest głupi,domyśli się pewnie,że kręce.
-Co Cię łączy z Damon'em? - Skrzyżował ręce na klatce piersiowej lustrując mnie wzrokiem.
-Proszę Pana...Musiał Pan pomylić osoby - Rzuciłam pewnym tonem głosu - Nie mam nic wspólnego z Panem Salvator'e i nawet gdyby był ostatnią osobą na tym świecie,nie odezwała bym się do niego,a wie Pan dlaczego? Bo jest pieprzonym egoistą,który myśli tylko o swoim tyłku! - Fuknęłam z automatu,a w myślach pogratulowałam sobie za tak błyskotliwą odpowiedź,chociaż z drugiej strony,czułam się jak najgorsza kłamczucha,która z zimną krwią kłamała w żywe oczy.A przecież wcale nie chciałam kłamać.
-Mam nadzieję,że moje podejrzenia...Są nie słuszne - Wycedził przez zęby.
-Do widzenia - Ponownie go ominęłam i szybkim tempem poczłapałam do akademika,kipiało ode mnie zdenerwowaniem,sama nie wiem z jakiego powodu,czy z tego,że profesor John był tak wścibski i zaczął się czegoś domyślać,czy z tego,że teraz ja i Damon musimy się bardziej pilnować,niż kiedykolwiek wcześniej.Przeklnęłam na samą myśl o tym,że zaczyna coś nie grać.
W drodze do mojego pokoju,zatrzymała mnie Will.Widziała,że jestem poirytowana i nawet nie pytała mnie,co się stało.
-Musimy porozmawiać - Wypaliła z lekkim zakłopotaniem na buzi.
-O co chodzi? - Wzdychnęłam ciężko próbując być miła,ale chyba nie bardzo mi się to udawało.
-To ważne - Powiedziała z nadzieją.
-Dobrze,chodź - Wpuściłam ją do pokoju - Nie masz zajęć? - Zapytałam gdy już znalazłyśmy się w pokoju.
-Mam,ale...Urwałam się - Wyjaśniła szybko - Alex...Widziałam,że rozmawiasz z profesorem John'em - Zaczęła,a ja złapałam się gorączkowo za głowę.No świetnie,najpierw ten wścipski pieprzony profesor,a teraz jeszcze ona? - Czy to ma związek z Damon'em?
-Will...Uspokój się.On tylko pytał jak było na ziemi.To tyle - Uciełam ściągając z siebie swoją dżinsową kurtkę.
-Bo...Gdy byłaś na ziemi,on... - Zawiesiła chowając twarz za dłońmi.
-Will,o co chodzi? Spójrz na mnie - Poprosiłam,a dziewczyna odsłoniła twarz patrząc na mnie z współczuciem.
-Rozmawiałam z Zack'iem.Powiedziałam mu,że wydaje mi się,że łączy cię coś z Damon'em i...Profesor John to usłyszał.Jak zobaczyłam cię z nim dziś,to...Pomyślałam,że coś jest na rzeczy - Zamknęłam oczy,a czas się zatrzymał.Zamurowało mnie i dopiero teraz zdałam sobie sprawę,że spieprzyłam na całej lini.Nawet moja dobra kumpela zczaiła się,że między mną a wampirem coś jest i nie myliła się.To wszystko zaszło za daleko.I najgorsze jest to,że jedynymi osoba jakie są tu winne, to ja i Damon.
-Cholera - Pokręciłam nerwowo głową nie mogąc uwierzyć,że to się dzieje naprawdę.
-Ale nie martw się...To nie prawda,tak? Nic nie łączy cię z tym psychopatą - Roześmiała się Will nie zdając sobie spawy z tego jaka jest prawda.Zaczęłam chodzić po całym pokoju,od jednej ściany,do drugiej.Will przyjrzała mi się marszcząc przy tym czoło.
-To nie może być prawda - Szepnęłam do siebie,zupełnie nie myśląc,że mam obok siebie Will.
-Alex? Co jest? - Dziewczyna chwyciła mój nadgarstek i lekko mną potrząsnęła - Ej,powiedz mi.
-Will.... - Zaczęłam.Byłam zrezygnowana - Ja...Nie wiem od czego mam zacząć - Szepnęłam.
-Nie...Nie,nie nie....Nie mów,że moje podejrzenia były prawdą - Kręciła głową - Alex...
-Obiecaj,że nikomu nic nie powiesz,obiecaj mi to.Obiecaj - Prosiłam zdesperowanym głosem.Oczy Will automatycznie się powiększyły,stała jak słup soli patrząc na mnie z niedowierzaniem,a ja miałam ochotę się rozpłakać tu i teraz - Powiedz coś...Will...
_______________________________________________________________________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz