Poszłam do gabinetu Danielle i powiedziałam jej o swoim wyborze,mając nadzieję,że wyrwę się stąd szybko i w jakiś sposób zapomnę o wampirze,który tamtej nocy mnie pocałował,a ja się nie opierałam i jak pod jego zaklęciem odwzajemniałam wszystko.Nie mogliśmy się sobie oprzeć,złamaliśmy zasady.Jeśli ktoś się dowie...To będzie po nas,ukatrupią nas.
-Wspaniale! - Ucieszyła się Danielle wstając od biurka - Cieszę się,że podjęłaś decyzję.
-Łatwo nie było,ale...Miałaś rację.
-Naturalnie,będziesz świetnym podróżnikiem.Wypiszę dokumenty jeszcze dzisiaj - I tak właśnie poczułam klimat nowej przygody,nie będę musiała tutaj siedzieć i nie będę musiała martwić się o to czy spotkam Damon'a.Tak będzie dla nas najlepiej - Umówię Cię z profesorem Nerkeyem.Wyjaśni Ci wszystko,co powinnaś wiedzieć.O której kończysz zajęcia? - Danielle wyciągnęła notes.
-Po 15:00 - Odparłam.
-Dobrze.Dasz radę na 15:30 być u niego?
-Jasne,a jaki numer gabinetu?
-Yh,sala 32.Na piętrze gdzie masz zajęcia.
Przez całe zajęcia miałam lekkiego stresa.Myślałam o tym co profesor może mi powiedzieć,ale z drugiej strony byłam podekscytowana tym co się działo.Coś nowego,w końcu coś nowego zaczynało wdzierać się w moje życie.Cieszyło mnie to.
O 15:29,dokładnie o tej godzinie stałam przed salą 32 i wahałam się by otworzyć drzwi,w końcu drzwi otworzyły się same.
-Dzień dobry Alexandro - Przywitał mnie profesor i zaprosił do sali.Profesor nie uczył mnie,ale miałam z nim kilka zastępstw.
-Dzień dobry - Usiadłam na krześle ,a profesor mozolnie i powoli usiadł przy biurku,naprzeciw mnie.
-Słyszałem o tym,że będziesz podróżnikiem.
-Tak,podjęłam dziś rano decyzję.
-Doskonale.Jak wiesz...Ja też nim jestem - Wyznał.
-Tak,ktoś mi coś wspominał - Uśmiechnęłam się.
-Zatem,przejdźmy do rzeczy.
-Więc wyjeżdżasz? - Pytanie padło tuż za moimi plecami gdy wyszłam z gabinetu profesora Nerkeya.
-Hm? - Powoli odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Bonnie.
-Słyszałam - Wzruszyła ramionami - Nie martw się,nie powiedziałam nikomu.Po prostu słyszałam...
-Bonnie...
-Spokojnie,czarownice i wilkołaki mogą ze sobą rozmawiać.W naszym przypadku nie ma chorego regulaminu - Uprzedziła.
-Dzisiaj podjęłam decyzję - Wyznałam poprawiając kosmyk włosów opadających mi na twarz.
-Więc jednak to nie plotka - Uśmiechnęła się delikatnie.
-Chciałaś mi pogratulować? - Zaśmiałam się cicho.
-Oh,nie wiem czy powinnam.Na twoim miejscu...Byłabym ostrożna - Szepnęła ostrzegającym głosem.
-Ostrożna? Co masz na myśli? - Zapytałam szybko.
-Bycie podróżnikiem to nie tylko same plusy Alex.Po prostu....Bądź ostrożna,proszę - Rzuciła mi troskliwe spojrzenie.
-Będę - Zapewniłam patrząc na Bonnie i na jej księge którą trzymała w dłoniach.
-Pójdę już,mam jeszcze klka zaklęć do powtórzenia - Ominęła mnie i poszła dalej.
-Więc wyjeżdżasz? - Pytanie padło tuż za moimi plecami gdy wyszłam z gabinetu profesora Nerkeya.
-Hm? - Powoli odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Bonnie.
-Słyszałam - Wzruszyła ramionami - Nie martw się,nie powiedziałam nikomu.Po prostu słyszałam...
-Bonnie...
-Spokojnie,czarownice i wilkołaki mogą ze sobą rozmawiać.W naszym przypadku nie ma chorego regulaminu - Uprzedziła.
-Dzisiaj podjęłam decyzję - Wyznałam poprawiając kosmyk włosów opadających mi na twarz.
-Więc jednak to nie plotka - Uśmiechnęła się delikatnie.
-Chciałaś mi pogratulować? - Zaśmiałam się cicho.
-Oh,nie wiem czy powinnam.Na twoim miejscu...Byłabym ostrożna - Szepnęła ostrzegającym głosem.
-Ostrożna? Co masz na myśli? - Zapytałam szybko.
-Bycie podróżnikiem to nie tylko same plusy Alex.Po prostu....Bądź ostrożna,proszę - Rzuciła mi troskliwe spojrzenie.
-Będę - Zapewniłam patrząc na Bonnie i na jej księge którą trzymała w dłoniach.
-Pójdę już,mam jeszcze klka zaklęć do powtórzenia - Ominęła mnie i poszła dalej.
***
-Nie możliwe - Kręciłem głową chodząc w kółko po pokoju.Po wiadomości jakiej powiedział mi Rick,czułem,że oszaleje - Wyjeżdza? Myślałem,że poczeka z tym do końca tygodnia... - Walnąłem ręką w biurko z którego spadło pudełko z kilkoma długopisami.
-Nie wiesz czy wyjedzie.Po prostu podjęła decyzję bycia podróżniczką.To różnica - Rzucił z lekkim uśmiechem Rick.
-Nie pomagasz Rick - Zmierzyłem go wzrokiem - To raczej logiczne,że wyjedzie - Uniosłem wściekły ton głosu.
-Dlaczego miałaby wyjechać tak od razu?
-Bo ma...Pewne powody - Wzruszyłem ramionami i zdałem sobie sprawę,że Rick zna mnie zbyt dobrze by uwierzyć mi.
-Powody? - Poprawił się na fotelu i zmarszczył oczy.Zawsze tak robił,gdy miał podejrzenia - O czymś nie wiem?
-Jakie to ma znaczenie stary? Muszę ją zatrzymać - Powiedziałem nie kryjąc zirytowania.
-Dlaczego?
-Bo pocałowałem ją - Wyrzuciłem to z siebie,a mina Rick'a skamieniała w zdumieniu i wcale mnie to nie zdziwiło.Wiedziałem,że jest moim przyjacielem,więc mogłem mu ufać,nie wsypał by mnie.Ruszyłem w stronę łóżka i zrezygnowanie usadowiłem się na nim spoglądając na swojego zdziwionego przyjaciela,który w bezdechu się mi przyglądał z miną pełną pytań.Byłem winny mu wyjaśnienia.Wiedziałem,że za parę sekund zasypie mnie lawiną pytań,że będzie oczekiwał wyjaśnień.
-Kiedy?
-Wczoraj w nocy.Ona...Odwzajemniała to - Tłumaczyłem - To była chwila słabości.
-Całowałeś się z nią? - Wyszeptał z niedowierzaniem.
-Tak - Wycedziłem przez zęby - Nie ważne.Rick,co mam robić? Daj mi jakieś rady! - Wykrzyczałem.
-Okay,spokojnie Damon - Uspokoił mnie - Zadam ci jedno,podstawowe pytanie.
-Jakie?
-Kochasz ją? - Zastrzelił mnie tym pytaniem.Wstałem z łóżka i podszedłem do okna wpatrując się w krajobraz za nim.
-Chyba tak...Nie wiem.Wiem tyle,że...Coś do niej czuje,ale nie do końca wiem co - Odpowiedziałem po chwili milczenia.
-Może to tylko zwykłe zauroczenie?
-Nie - Zaprzeczeczyłem od razu - To nie to.Wiem jaka jest różnica między zauroczeniem,a...
-Damon - Przerwał mi - Nie kochasz jej.Pocałunek nic jeszcze nie oznacza - Uświadomił mnie.
-Myślę o niej cały...
-Nie - Ponownie mi przerwał - Daj jej zejść z twoich oczu.Tak będzie lepiej dla was.Wiesz dlaczego? Bo obowiązuje was kodeks,a Ty jako trener wamnpirów powinineś o tym doskonale wiedzieć.Zapomnij o niej,ona może sprowadzić na Ciebie kłopoty.Tego chcesz? - Zapytał zdecydowanym głosem - Wyobrażasz sobie,co byłoby w momencie gdyby ktoś się o was dowiedział? Mógłbyś stracić życie!
-Powiedz mi coś,czego nie wiem - Syknąłem pod nosem i wyszedłem z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
-Chciałaś mi pogratulować? - Zaśmiałam się cicho.
-Oh,nie wiem czy powinnam.Na twoim miejscu...Byłabym ostrożna - Szepnęła ostrzegającym głosem.
-Ostrożna? Co masz na myśli? - Zapytałam szybko.
-Bycie podróżnikiem to nie tylko same plusy Alex.Po prostu....Bądź ostrożna,proszę - Rzuciła mi troskliwe spojrzenie.
Słowa Bonnie,dudniły mi cały czas w uszach.Leżąc na łóżku rozkminiałam różne myśli,ale starałam się w tym wszystkim pomijać Damon'a.Podświadomie myślałam o pocałunku,ale usiłowałam odpychać te wspomnienie.Ucieczka? Kathy zawsze powtarzała,że z problemem trzeba się zmierzyć,nie warto uciekać,bo człowiek wtedy niczego się nie nauczy,ale w tym momencie ucieczka jest konieczna.Nie mogę zmierzyć się z problemem,który jest raczej niezniszczalny,dlatego uciekam.Jakkolwiek by to nie brzmiało...Ucieczka w tym momencie jest czymś ,co ma mi pomóc.Mam wielką nadzieję,że bycie podróżnikiem pomoże mi.
-Nie idziesz na kolację? - Usłyszałam znajomy głos.Podniosłam głowę z poduszki,a moim oczom ukazał się Damon.Stał przy drzwiach,pojawił się tak znikąd.Wstałam z łóżka,skrzyżowałam ręcę na klatce piersiowej i ciężko wzdychnęłam starając się nie patrzeć na wampira,stojącego jakieś dwa metry przede mną.Wbiłam wzrok w drewnianą podłogę i zagryzłam lekko swoje wargi.
-Co tu robisz? - Spytałam cicho nie przestając patrzeć w podłogę,która na ten moment,wydawała się ciekawym obiektem.
-Alex,kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - Zignorował moje pytanie,wpychając za to swoje.
-O czym? - Nadal nie uniosłam głowy i lustrowałam wzrokiem teraz już biały dywan,obok komody.
-O tym,że podjęłaś decyzję - Syknął,ale nie odpwowiedziałam mu na to - Możesz mi odpowiedzieć? - Powiedział po chwili zniecierpliwiony - I patrz jak do Ciebie mówię - Zażądał z podniesionym już tonem głosu,chyba się wkurzył.
-Przepraszam,ale nie mam obowiązku nikomu się spowiadać,zwłaszcza Tobie! - Krzyknęłam,po czym spojrzałam na wampria.
-Chcesz udawać,że nic się nie stało? - Szepnął i powoli zaczął się zbliżać w moim kierunku.
-Nie,po prostu uważam,że nasz pocałunek był dużym błędem - Warknęłam cicho.
-Odwzajemniłaś go - Zmarszczyłam brwi po jego słowach i zrobiłam kilka kroków w tył,by być trochę dalej od niego.
-Chwila słabości - Wytłumaczyłam w szybkim tempie - Pocałunek to nic wielkiego.
-Nie jesteś taka jak inne dziewczyny.Wiem,że traktujesz takie rzeczy poważnie - Zbliżał się coraz bardziej.
-Co chcesz ode mnie usłyszeć? Damon... Odpuść - Szepnęłam,ale Damon w ułamku sekundy znalazł się przy mnie.Byliśmy znowu blisko,zbyt blisko.Jego głowa zbliżyła się do mojej,poczułam,że czubki naszych nosów się dotykają,a moment później czułam zapach jego perfumów.Następną rzeczą jaką odczułam,była jego dłoń,która złapała lewą stronę mojej tali i przesuwała się ku górze.Powoli ku górze,jak w zwolnionym tempie,chwycił zapinkę do mojego stanika,nawet nie wiem kiedy...Odpiął mi go,a ja nie zdążyłam powiedzieć "Nie" Drugą ręka objęła prawą stronę tali.Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja wiedziałam,że mój biustonosz
przeprowadził się na podłogę.Kurwa,nie miałam na sobie stanika.Kurwa,Damon przybliżył swoje usta do moich,a teraz? Przycisnąły,jego ciało przywarło do mojego.Czuliśmy jak biły nasze serca.Znwou zaczęliśmy wymieniać się namiętnymi pocałunkami.Ponownie czułam jak jego ręce zwiedzają moje całe ciało,znowu czułam jego pot na czole,jego ciepłe usta i cholerne szybkie bicie serca.Pożądanie znowu się wkardło między nas.Czułam się jak ostatni,najgorszy zbrodniarz tego świata.
-Damon,damon... - Oderwałam się łapiąc powietrze.Mój oddech był szybki,ale Damon'a był nie lepszy.
-Teraz...My - Wysapał całując moją szyję i robiąc mi malinki na niej.
-Nie,przesta...
-Ciii... - Całował moją szyję,ale odepchnęłam go mocno,a on opadł na łóżko.Starałam się racjonalnie myśleć i chyba teraz mi się udało.Wampir uniósł wzrok na moją postać.Wstał z łóżka i oddychał w szybkim tempie.Odsunęłam się i pozbierałam z podłogi swój biustonosz.Zmierzyłam wzrokiem Damon'a i poszłam do łazienki.Założyłam stanik i wróciłam spowrotem do ciemnowłosego.
-Nikt nie powiedział,że odchodzę na zawsze - Szepnęłam do niego stojąc tuż przy drzwiach.
-To znaczy,że wrócisz? - Spytał nadal dyszącym głosem.
-Nie znam przyszłości - Wzruszyłam ramionami.
-A co z nami?
-Damon...Myślę,że przez jakiś czas...Unikajmy się.Pewne rzeczy zaszły za daleko.
-Próbowaliśmy.Nie wyszło - Zauważył.
-To postarajmy się bardziej.Nie chcę mieć kłopotów Damon - Po tych słowach wyszłam z pokoju.
20 sierpnia 2015 rok.Londyn.
Pojechałam o 20:00 do domu Stefana.Dzwoniłam do jego mamy,a ta powiedziała,że mogę przyjechać,bo Stefan jest już w domu i czuje się lepiej.
Zielone oczy patrzyły na mnie od momentu gdy weszłam do pokoju Stefana.Widziałam go,a on stał przede mną.
-Alex - Wymusił uśmiech,ale ja z kolei miałam łzy w oczach z tego powodu,że chłopak wyglądał blado i mizernie,jak nigdy dotąd.Martwiłam się widząc go w takim stanie.Schudł kilka kilo,a jego twarz była blada i bardziej koścista niż tydzień temu.Pod oczami worki i cienie,jakby nie spał kilka nocy,a usta? Jego piękny kolor ust stał się bladziutki,a w oczach nie było już radości jaką zawsze mogłam zobaczyć,ten człowiek po prostu cierpiał.
-Stefan - Wyszeptałam - Mój Tata mi powiedział o wszystkim....Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Spytałam łamiącym się głosem.
-Bo bałem się tego co powiesz...Bałem się.Jestem tchórzem,wiem - Mówił załamanym już głosem,a ja dałam upust emocjom.Uroniłam kilka łez - Błagam,nie płacz.Nie znoszę tego widoku - Na jego twarzy malował się ból - Błagam,Alexandro...Nie płacz - Prosił błagalnym i głosem bliskiemu płaczu.
-Jak mam nie płakać,skoro...Widzę Cię w takim stanie? - Szlochałam
-Będzie dobrze - W jego oczach były łzy.Podeszłam bliżej niego i zaczęłam patrzeć w jego oczy,głaskać dłońmi jego policzki i ocierać łzy,które po nich leciały.Chciałam go przytulić,wziąć jego problemy i oddzielić go od tych przykrych rzeczy,ale? Zdawałam sobie sprawę,że jestem bezsilna,że nic nie mogę zrobić,by go uratować i to mnie chyba bolało najbardziej,że jestem bezsilna i on też był bezsilny.Co mogłam zrobić,by mu pomóc?
______________________________________________________________________________________________________________________________
***
-To dziwne.Alex niedawno dołączyła do akademii,a już jest podróżniczką - Skomentowała Caroline.
-Wiem,ale to Rick,jej trener wysłał pismo...
-Tak,wiem Bonnie - Oparła się o komodę i spojrzała na mnie.Leżałam na łóżku i przeglądałam grubą księgę czarów.
-Należało jej się.Zasłużyła na to.Wydaje się być dobrą osobą i dość odpowiedzialną.
-Myślę,że coś tu nie gra.Nie wiem co,ale dowiem się tego - Caroline była pewna siebie,zawsze chciała być trzy kroki przed kimś,lepsza,pięknięjsza,lubiła centrum uwagi.Irytowało ją to gdy ktoś dostawał więcej niż ona.Była dobrą osobą,ale często bywała zazdrosna i raczej starała się zawsze.Mówiąc "Starała" Mam na myśli fakt,że zazwyczaj usiłowała byc lepsza od konkurencji.
-Care... - Spojrzałam na nią z lekkim uśmieszkiem.
-Co? - Zerknęła na mnie jakby nie miała pojęcia o co mi chodzi.
-Jesteś zazdrosna - Stwierdziłam będąc pewna tego w stu procentach.
-Ja? - Uniosła brwi pokazując palcem na siebie.Chciała udać,że wcale nie jest i zrobiła niedowierzający wyraz twarzy - Bonnie Bennet,jestem pewna siebie,piękna,silna,znam swoją wartość.Nie bywam chorą zazdrośnicą - Zaprzeczała z sztucznym uśmiechem na twarzy,ale ja znałam te blondwłosą wampirzycę zbyt dobrze,by uwierzyć jej w te słodkie kłamstewka.Caroline wiedziała jaka jest,ale zawsze zaprzeczała prawdzie,a ja to akceptowałam.Była jaka była,ale i tak ją kochałam jak siostrę.
-Care,nie bądź zazdrosna - Zaśmiałam się zamykając księgę czarów.
-Nie jestem - Kręciła głową - Po prostu uważam,że to nie jest do końca Fair.
-W tym świecie nic nie jest fair,zapomniałaś? - Podniosłam się z łóżka i podeszłam do komody,stając zaraz obok nadąsanej Caroline.
-Słuszne spostrzeżenie,ale...Nadal uważam,że...
-Care - Chwyciłam jej ręke - Odpuść.To nie nasza sprawa - Wzruszyłam ramionami.
-Dlaczego tak szybko dostała tytuł podróżniczki? - Zapytała krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Być może jest jakaś odpowiedź,ale...Nawet jeśli jest...Nie będziemy jej szukać.A teraz,idziemy na kolację.Zgłodniałam - Poinformowałam i po chwili pociągnęłam ją za sobą.Opuściłyśmy pokój i obie poczłapałyśmy do stołówki na kolację.
***
-Oh,nie wiem czy powinnam.Na twoim miejscu...Byłabym ostrożna - Szepnęła ostrzegającym głosem.
-Ostrożna? Co masz na myśli? - Zapytałam szybko.
-Bycie podróżnikiem to nie tylko same plusy Alex.Po prostu....Bądź ostrożna,proszę - Rzuciła mi troskliwe spojrzenie.
Słowa Bonnie,dudniły mi cały czas w uszach.Leżąc na łóżku rozkminiałam różne myśli,ale starałam się w tym wszystkim pomijać Damon'a.Podświadomie myślałam o pocałunku,ale usiłowałam odpychać te wspomnienie.Ucieczka? Kathy zawsze powtarzała,że z problemem trzeba się zmierzyć,nie warto uciekać,bo człowiek wtedy niczego się nie nauczy,ale w tym momencie ucieczka jest konieczna.Nie mogę zmierzyć się z problemem,który jest raczej niezniszczalny,dlatego uciekam.Jakkolwiek by to nie brzmiało...Ucieczka w tym momencie jest czymś ,co ma mi pomóc.Mam wielką nadzieję,że bycie podróżnikiem pomoże mi.
-Nie idziesz na kolację? - Usłyszałam znajomy głos.Podniosłam głowę z poduszki,a moim oczom ukazał się Damon.Stał przy drzwiach,pojawił się tak znikąd.Wstałam z łóżka,skrzyżowałam ręcę na klatce piersiowej i ciężko wzdychnęłam starając się nie patrzeć na wampira,stojącego jakieś dwa metry przede mną.Wbiłam wzrok w drewnianą podłogę i zagryzłam lekko swoje wargi.
-Co tu robisz? - Spytałam cicho nie przestając patrzeć w podłogę,która na ten moment,wydawała się ciekawym obiektem.
-Alex,kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - Zignorował moje pytanie,wpychając za to swoje.
-O czym? - Nadal nie uniosłam głowy i lustrowałam wzrokiem teraz już biały dywan,obok komody.
-O tym,że podjęłaś decyzję - Syknął,ale nie odpwowiedziałam mu na to - Możesz mi odpowiedzieć? - Powiedział po chwili zniecierpliwiony - I patrz jak do Ciebie mówię - Zażądał z podniesionym już tonem głosu,chyba się wkurzył.
-Przepraszam,ale nie mam obowiązku nikomu się spowiadać,zwłaszcza Tobie! - Krzyknęłam,po czym spojrzałam na wampria.
-Chcesz udawać,że nic się nie stało? - Szepnął i powoli zaczął się zbliżać w moim kierunku.
-Nie,po prostu uważam,że nasz pocałunek był dużym błędem - Warknęłam cicho.
-Odwzajemniłaś go - Zmarszczyłam brwi po jego słowach i zrobiłam kilka kroków w tył,by być trochę dalej od niego.
-Chwila słabości - Wytłumaczyłam w szybkim tempie - Pocałunek to nic wielkiego.
-Nie jesteś taka jak inne dziewczyny.Wiem,że traktujesz takie rzeczy poważnie - Zbliżał się coraz bardziej.
-Co chcesz ode mnie usłyszeć? Damon... Odpuść - Szepnęłam,ale Damon w ułamku sekundy znalazł się przy mnie.Byliśmy znowu blisko,zbyt blisko.Jego głowa zbliżyła się do mojej,poczułam,że czubki naszych nosów się dotykają,a moment później czułam zapach jego perfumów.Następną rzeczą jaką odczułam,była jego dłoń,która złapała lewą stronę mojej tali i przesuwała się ku górze.Powoli ku górze,jak w zwolnionym tempie,chwycił zapinkę do mojego stanika,nawet nie wiem kiedy...Odpiął mi go,a ja nie zdążyłam powiedzieć "Nie" Drugą ręka objęła prawą stronę tali.Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja wiedziałam,że mój biustonosz
przeprowadził się na podłogę.Kurwa,nie miałam na sobie stanika.Kurwa,Damon przybliżył swoje usta do moich,a teraz? Przycisnąły,jego ciało przywarło do mojego.Czuliśmy jak biły nasze serca.Znwou zaczęliśmy wymieniać się namiętnymi pocałunkami.Ponownie czułam jak jego ręce zwiedzają moje całe ciało,znowu czułam jego pot na czole,jego ciepłe usta i cholerne szybkie bicie serca.Pożądanie znowu się wkardło między nas.Czułam się jak ostatni,najgorszy zbrodniarz tego świata.
-Damon,damon... - Oderwałam się łapiąc powietrze.Mój oddech był szybki,ale Damon'a był nie lepszy.
-Teraz...My - Wysapał całując moją szyję i robiąc mi malinki na niej.
-Nie,przesta...
-Ciii... - Całował moją szyję,ale odepchnęłam go mocno,a on opadł na łóżko.Starałam się racjonalnie myśleć i chyba teraz mi się udało.Wampir uniósł wzrok na moją postać.Wstał z łóżka i oddychał w szybkim tempie.Odsunęłam się i pozbierałam z podłogi swój biustonosz.Zmierzyłam wzrokiem Damon'a i poszłam do łazienki.Założyłam stanik i wróciłam spowrotem do ciemnowłosego.
-Nikt nie powiedział,że odchodzę na zawsze - Szepnęłam do niego stojąc tuż przy drzwiach.
-To znaczy,że wrócisz? - Spytał nadal dyszącym głosem.
-Nie znam przyszłości - Wzruszyłam ramionami.
-A co z nami?
-Damon...Myślę,że przez jakiś czas...Unikajmy się.Pewne rzeczy zaszły za daleko.
-Próbowaliśmy.Nie wyszło - Zauważył.
-To postarajmy się bardziej.Nie chcę mieć kłopotów Damon - Po tych słowach wyszłam z pokoju.
20 sierpnia 2015 rok.Londyn.
Pojechałam o 20:00 do domu Stefana.Dzwoniłam do jego mamy,a ta powiedziała,że mogę przyjechać,bo Stefan jest już w domu i czuje się lepiej.
Zielone oczy patrzyły na mnie od momentu gdy weszłam do pokoju Stefana.Widziałam go,a on stał przede mną.
-Alex - Wymusił uśmiech,ale ja z kolei miałam łzy w oczach z tego powodu,że chłopak wyglądał blado i mizernie,jak nigdy dotąd.Martwiłam się widząc go w takim stanie.Schudł kilka kilo,a jego twarz była blada i bardziej koścista niż tydzień temu.Pod oczami worki i cienie,jakby nie spał kilka nocy,a usta? Jego piękny kolor ust stał się bladziutki,a w oczach nie było już radości jaką zawsze mogłam zobaczyć,ten człowiek po prostu cierpiał.
-Stefan - Wyszeptałam - Mój Tata mi powiedział o wszystkim....Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Spytałam łamiącym się głosem.
-Bo bałem się tego co powiesz...Bałem się.Jestem tchórzem,wiem - Mówił załamanym już głosem,a ja dałam upust emocjom.Uroniłam kilka łez - Błagam,nie płacz.Nie znoszę tego widoku - Na jego twarzy malował się ból - Błagam,Alexandro...Nie płacz - Prosił błagalnym i głosem bliskiemu płaczu.
-Jak mam nie płakać,skoro...Widzę Cię w takim stanie? - Szlochałam
-Będzie dobrze - W jego oczach były łzy.Podeszłam bliżej niego i zaczęłam patrzeć w jego oczy,głaskać dłońmi jego policzki i ocierać łzy,które po nich leciały.Chciałam go przytulić,wziąć jego problemy i oddzielić go od tych przykrych rzeczy,ale? Zdawałam sobie sprawę,że jestem bezsilna,że nic nie mogę zrobić,by go uratować i to mnie chyba bolało najbardziej,że jestem bezsilna i on też był bezsilny.Co mogłam zrobić,by mu pomóc?
______________________________________________________________________________________________________________________________