-Pani Wolfsey? - Demi podniosła ręke.Pani wolfsey przerzuciła automatycznie wzrok na nią.
-Tak Demi? O co chodzi? - Dopuściła ją do głosu.
-Czy istnieje coś takiego jak... - Zawiesiła się na chwilę,a uczniowie odwrócili swoje głowy w jej stronę - Wilcze Zielę? - Pani Wolfsey od razu wzięła głęboki oddech.Na jej twarzy wymalowało się lekkie zakłopotanie,albo niechęć na odpowiedź.
-Um,Demi...Skąd to pytanie? - Zapytała nauczycielka.
-Wyczytałam w książce z biblioteki - Wyjaśniła automatycznie czekając na odpowiedź nauczycielki.
-Cóż,powinnieście wiedzieć - Bąknęła ciszej Pani Wolfsey - Jest to roślina trująca dla wilkołaków.Pochodzi z rodziny roślin jaskrowatych.Zazwyczaj nazywa się ją mordownikiem,zważając na jej silne,trujące właściwości.Kwiat liczy od 100 do około 300 gatunków tego wilczego ziela.Jedne są śmiertelne,a drugie są na tyle silne,że...Osłabiają ofiarę.Jednym z najpopularniejszych z gatunków jest Aconitum napellus L.Jest bardzo silnym gatunkiem,więc radzę go unikać jak ognia - Profesorka po wyjaśneniu udała się do biurka i wzięła w obie ręcę grubą księgę i zaczęła ją w pośpiechu przeglądać.Między uczniami zaczęły być słyszalne szepty.
-Pani Wolfsey ? Czy Wilcze Ziele jest w zaświatach? - To pytanie padło od Mike'a.
-Nie,Strażnicy usuwają tego typu rzeczy z zaświatów by nie stwarzać zagorżenia dla istot.Podobnie było w przypadku werbeny,która raczej was nie dotyczy.Werbena działa w tym samym celu co wilcze ziele.Ma zabijać lub osłabiać ofiarę.
-A gdzie dokładnie rośnie wilcze ziele? - To pytanie padło od Kathy,która siedziała na końcu klasy.
-Wilcze Ziele rośnie na planecie Ziemskiej,na półkuli północnej.
-A werbena? Co to takiego jest?
-Werbena,działa niekorzystnie na wampiry.Wilkołaki w dawnych czasach bronili się nią przed nimi,z kolei wampiry wykorzystywały przeciw nam wilcze ziele.Był to sposób z obydwu stron.Hmm,wracając do lekcji...Czy każdy ma odrobioną pracę domową?
Idąc na trening nie spodziewałam się,że wpadnę na Damon'a,ale tak właśnie się stało.Wpadłam wprost na niego tuż przy wyjściu z akademii.On lekko się zachwiał i automatycznie łapiąc moją koszulkę pociagnął mnie ze sobą na podłogę,na której znaleźliśmy się oboje.Psia krew,przez ułamek sekundy spoczywałam na jego ciele.Uczniowie mijali nas,a i ch spojrzenia nie były przychylne i miłe.Szybkim ruchem podniosłam się jakoś stając na równe nogi.Damon zaraz po mnie postąpił podobnie.Otrzebał koszulkę i poprawił swoją skórzaną kurtkę.Nasze spojrzenia się zetknęły,oboje byliśmy trochę zmieszani i nie bardzo wiedzieliśmy co powiedzieć,chociaż każde z nas chciało coś powiedzieć,to chyba się powstrzymywaliśmy przed jakąkolwiek wymianą zdań.
-Czy wszystko w porządku Damon'ie? - Zapytał Profesor John podchodząc do nas bliżej.
-Tak - Fuknął,a jego wyraz twarzy nabrał lekkiej wściekłości - Zderzyliśmy się niechcący - Wycedził przez zęby.Wyczułam złość w jego głosie.Zmaraszczyłam brwi przyglądając się Damon'owi.To był wypadek,nie wpadłam na niego specjalnie.
-Na pewno? - Wzrok profesora Johna padł na mnie.Chyba czekał na moje wyjaśnienie.
-To było nie celowe - Powiedziałam nerwowo starając się nie patrzeć już na Damon'a.
-Hm,w porządku.Regulaminu trzeba przestrzegać.Żadnego kontaktu...Rozumiecie,prawda? - Uśmiechnął się lekko i przebielgle,w jego oczach pojawiła się nutka intrygi,zauważyłam ją gdy wymieniłam się spojrzeniem z profesorem John'em.Był bardzo konsekwetną osobą,dla niego przestrzeganie regulaminu było święte i bardzo ostro traktował istoty,które go nie przestrzegały.
-To trzymajcie psy na smyczy - Wysyczał z morderczym wyrazem twarzy omijając mnie i idąc w stronę schodów należących do wampirów.Przełknęłam ślinę,a moje serce zaczęło ze strachu szybciej bić.Co mu się stało? Dlaczego w tak złośliwy sposoób zareagował? Profesor John zaśmiał się pod nosem,ale i tak to usłyszałam.Szybkim krokiem wyszłam z akademii czując jak złośći smutek we mnie narastają.Jeśli to był prawdziwy Damon,to przegiął na maxa.Zachował się jak obojętny dupek i w dodatku...Nazwał mnie psem! Jak tak w ogóle można do kogoś powiedzieć? Zachował się wrednie.Upokorzył mnie.
Idąc na trening nie spodziewałam się,że wpadnę na Damon'a,ale tak właśnie się stało.Wpadłam wprost na niego tuż przy wyjściu z akademii.On lekko się zachwiał i automatycznie łapiąc moją koszulkę pociagnął mnie ze sobą na podłogę,na której znaleźliśmy się oboje.Psia krew,przez ułamek sekundy spoczywałam na jego ciele.Uczniowie mijali nas,a i ch spojrzenia nie były przychylne i miłe.Szybkim ruchem podniosłam się jakoś stając na równe nogi.Damon zaraz po mnie postąpił podobnie.Otrzebał koszulkę i poprawił swoją skórzaną kurtkę.Nasze spojrzenia się zetknęły,oboje byliśmy trochę zmieszani i nie bardzo wiedzieliśmy co powiedzieć,chociaż każde z nas chciało coś powiedzieć,to chyba się powstrzymywaliśmy przed jakąkolwiek wymianą zdań.
-Czy wszystko w porządku Damon'ie? - Zapytał Profesor John podchodząc do nas bliżej.
-Tak - Fuknął,a jego wyraz twarzy nabrał lekkiej wściekłości - Zderzyliśmy się niechcący - Wycedził przez zęby.Wyczułam złość w jego głosie.Zmaraszczyłam brwi przyglądając się Damon'owi.To był wypadek,nie wpadłam na niego specjalnie.
-Na pewno? - Wzrok profesora Johna padł na mnie.Chyba czekał na moje wyjaśnienie.
-To było nie celowe - Powiedziałam nerwowo starając się nie patrzeć już na Damon'a.
-Hm,w porządku.Regulaminu trzeba przestrzegać.Żadnego kontaktu...Rozumiecie,prawda? - Uśmiechnął się lekko i przebielgle,w jego oczach pojawiła się nutka intrygi,zauważyłam ją gdy wymieniłam się spojrzeniem z profesorem John'em.Był bardzo konsekwetną osobą,dla niego przestrzeganie regulaminu było święte i bardzo ostro traktował istoty,które go nie przestrzegały.
-To trzymajcie psy na smyczy - Wysyczał z morderczym wyrazem twarzy omijając mnie i idąc w stronę schodów należących do wampirów.Przełknęłam ślinę,a moje serce zaczęło ze strachu szybciej bić.Co mu się stało? Dlaczego w tak złośliwy sposoób zareagował? Profesor John zaśmiał się pod nosem,ale i tak to usłyszałam.Szybkim krokiem wyszłam z akademii czując jak złośći smutek we mnie narastają.Jeśli to był prawdziwy Damon,to przegiął na maxa.Zachował się jak obojętny dupek i w dodatku...Nazwał mnie psem! Jak tak w ogóle można do kogoś powiedzieć? Zachował się wrednie.Upokorzył mnie.
***
-Przegiąłeś na całej lini stary - Skomentował Rick po tym jak opowiedziałem mu o sytuacji z John'em.
-Wiem,ale musiałem stworzyć pozory.John nie jest głupi,podejrzewałby coś gdybym był miły dla wilkołaka,więc...
-Postanowiłeś wprowadzić go w błąd,będąc nie miłym wobec Alex?
-Dokładnie - Przytaknąłem,a Rick lekko pokręcił głową - Widziałem jego wzrok.Podejrzewał coś...
-Nie mógł podejrzewać niczego - Zacisnął wargi siadając zrezygnowanie na fotelu - Tylko wpadliscie na siebie.
-Przez chwilę leżeliśmy,ona na mnie...Potem wymieniliśmy znaczące spojrzenia.John,musiał to widzieć.Podszedł do nas.
-Gdyby John coś podejrzewał,inaczej by załatwił sprawę.Poza tym...Nie panikuj.Nic się nie stało,Damon - Uspokojał mnie,Rick.
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu.Oboje wiedzieliśmy,że John może drążyć sprawę.Znaliśmy go,wiedzieliśmy na co go stać.
-Co teraz? - Spytałem z nadzieją w oczach,że Rick da mi mądra radę.
-Nie możesz się z nią widywać.Udawaj,że jej nie znasz - Rzekł patrząc na mnie z lekkim współczuciem.
-Chyba nie sądzisz,że John coś podejrzewa...
-Damon...
-Przed chwilą powiedziałeś,że nie mógł niczego podejrzewać! - Uniosłem głos.
-Damon,uspokój się...To tylko dla bezpieczeństwa.Waszego bezpieczeństwa - Powiedział spokojnie patrząc na podłogę.
Po tym jak skończyłem trening z grupą uczniów akademii,udałem się do pokoju.Wziąłem prysznic,a gdy się ściemniło postanowiłem pójść,właśnie do niej...Alex zasłużyła na przeprosiny.Nie zrozumiała tego,co miałem na myśli.Muszę wyjaśnić.Muszę.
Byłam w altance jakieś 20 minut.Codziennie tam przychodziłam,uważałam to miejsce za miejsce spokoju.
Gdy wycofałam się z altanki nie spodziewałam się osoby którą spotkam.Czarnowłosy wampir stał na przeciw mnie.
-Chyba się mnie nie spodziewałaś,co? - Mruknął,a przez jego twarz przemknął cień uśmiechu.
-Co tu robisz? - Zapytałam z kamienną twarzą i odsunęłam się od niego dwa kroki w tył,by stworzyć między nami dystans.
-Przecież wiesz,że to moja miejscówka...Mówiłem Ci - Spojrzeliśmy na siebie - Obserwowałem Cię - Zaczął po chwili - To jak patrzysz na świat,jak patrzysz na rzeczywistość,jesteś inna.Czemu ukrywasz,że nie chcesz tej relacji..? - Zapytał pół głosem.
-To się musi skończyć.Jeśli nie przestaniesz,będę musiała Cię zgłosić - Zagroziłam i chciałam go ominąć,ale mnie zatrzymał.
-Przestań się tak zachowywać - Wyszeptał - Porozmawiaj ze mną.Nie unikaj mnie - Poprosił patrząc na mnie.
-Nie możemy rozmawiać rozumiesz? - Powiedziałam stanowczo starając się utrzymać poważny wyraz twarzy.
-Rozumiem,ale...Przepraszam Cię Alex za dzisiaj. - Wzięłam głęboki oddech i odwracając się do niego plecami wypuściłam spokojnie i powoli powietrze.Ruszyłam do wnętrza altanki i usiadłam na dość wąskiej drewnianej ławce,która znajdowała się w samym środku altanki.Spostrzegłam,że na niebie zaczynają się pojawiać pierwsze gwiazdy.
-Nigdy nie mówiłaś mi swojej historii - Wymamrotał siadając po tych słowach obok mnie.
-Jest prosta.Trafiłam tu dlatego,bo jestem nadnatura...
-Nie tę historię - Przerwał mi.Moja głowa skierowała się ku niemu.Posłałam mu pytający wyraz twarzy - Prawdziwą historię - Wyszeptał przyglądając mi się cały czas.Zastanawiałam się przez krótką chwilę o co mu chodziło i rozgryzłam to dość szybko.Wbiłam wzrok przed siebie i odpłynęłam chwilami do przeszłości.Nie wiedziałam jak zacząć,więc po prostu zaczęłam.
-Byłam nastolatką mieszkającą w Londynie.Mieszkałam tam z Ojcem i Kathy.Moja mama umarła przy porodzie.
-Rozumiem - Zamilknęliśmy - Chyba powinnaś skończyć to,co zaczęłaś - Przypomniał mi
-Chyba nie chcę mówić o moim życiu na Ziemi.Nie dziś,nie teraz...
-W takim razie,powiedz czego chcesz od życia?
-Może inaczej...Czego chciałam od życia - Poprawiłam go.
-Więc czego chciałaś? - Zapytał.
-Chciałam wyjść za mąż,mieć rodzinę i dobrą pracę
-To wszystko?
-Tak.
-Chyba się mylisz.Wydaje mi się,że pragniesz czegoś więcej,ale po prostu jeszcze o tym nie wiesz - Stwierdził.
-Teraz te marzenia nie są już ważne.Tutaj jest inaczej niż na Ziemi - Mówiłam bez entuzjazmu.
-Zawsze jest nadzieja.Musisz ją mieć i trzymać przy sobie.
-Wiem... - Wiedziałam,że łamię zasady.Zdawałam sobie sprawę,że siedzenie tutaj teraz z tym wampirem może sprowadzić na mnie kłopoty,ale chciałam tam siedzieć,część mnie mówiła mi,żebym wstała i poszła,ale druga część...Pchała mnie w przeciwną stronę.
-Muszę już iść - Podniosłam się z ławki stając na równe nogi.
-Musisz,czy chcesz? - Mruknął łagodnie.
-Damon...Nie zadawaj mi pytań.Powinieneś zrozumieć - Odgarnęłam kosmyki włosów z twarzy.
-Myślisz,że nie rozumiem? - Jego wargi lekko się rozchyliły.
-Chyba rozumiesz to zbyt dobrze - Szepnęłam patrząc na jego twarz.
-Masz rację,Ale...Okłamujesz się trochę - Stwierdził spokojnie,a ja zmarszczyłam lekko brwi.
-Nie prawda...Po prostu,staram się trzymać z dala od kłopotów - Wyjaśniłam bez zastanowienia.
-Chyba nic nie rozumiesz... - Bąknął pod nosem.
-Rozumiem wszystko,dobranoc - Ruszyłam dalej,by wyjść z altanki.
-Od niektórych rzeczy nie uciekniesz - Powiedział gdy oddalałam się od niego,ale już nie odwróciłam się.
Kolejnego dnia Pani profesor Dawkins poprosiła naszą grupę o pomoc w przygotowaniu dekoracji na imprezę halloweenową.Tutaj te święto obchodzili wszyscy,było dla nich bardzo ważne.Śmieszne było to,że w imprezie każdy mógł wziąć udział,był to jedyny dzień w którym istoty mogły być "Razem" mam na myśli to,że w tym jedynym dniu regulamin był bardzo ograniczony i złamanie go w dniu Halloween nie było już tak bardzo karane jak złamanie regulaminu podczas zwykłego dnia w zaświatach.Impreza miała się odbyć za budynkiem akademiku,na zewnątrz w stronę mrocznego lasu.Było tam dużo miejsca i z tego co słyszałam,były tam świetne imprezy.
-Na pewno Ci się spodoba - Zachęcała mnie Will,moja koleżanka z grupy pół wilkołaków.
-Myślisz,że będzie dużo osób? - Zapytałam.Przechadzałyśmy się obie korytarzem wracając z skończonych już zajęć.Skrócili nam je,z powodu Halloween i bardzo dobrze,dziś wyjątkowo nie chciało mi się siedzieć na zajęciach,moje myśli krążyły w okół Damon'a,nie wiem czemu.Nie znałam odpowiedzi na to pytanie,ale ja naprawdę o nim myślałam,czy to było normalne?
-No pewnie,że tak.Na tę imprezę przychodzą prawie wszyscy,nawet niektórzy nauczyciele.Te święto w świecie magii jest bardzo istotne - Wyjaśniła bez zastanowienia się.
-Nie wiedziałam,że te święto jest takie ważne - Wymamrotałam pod nosem.
-Jest jest,a najlepsze jest to,że ten regulamin nie obowiązuje już w stu procentach podczas Halloween.
-Tak,czytałam o tym na ogłoszeniu - Zatrzymaliśmy się przy drzwiach pokoju Will.
-To co? Widzimy się za dwie godziny?
-Tak - Potwierdziłam - Pewnie,że tak - Kiwnęłam głową,a Will odpowiedziała uśmiechem i weszła do swojego pokoju,zamykając drzwi.
Powolnym krokiem weszłam do pokoju.Skierowałam się do szafy i zaczęłam przeglądać jej zawartość.Nie miałam pojęcia co ubiorę,ale chciałam tego dnia czuć się dobrze i pięknie.Przez następne 3 godziny pomagałam naszej grupie w przygotowaniu dekoracji na imprezę.Damon też tam był,ale nie zbliżał się do mnie.Wymieniliśmy kilkakrotnie kontakt wzrokowy,ale nikt nawet nie spostrzegł tego.
Za akademikiem było wszystko już gotowe.Stały dwa namioty pod którymi były bary z napojami i jakimś jedzeniem.Niedaleko baru był nie duży podest gdzie prawdopodobnie miały się odbyć tańce,za podestem był DJ i jego sprzęt a w okół sceny tanecznej były ustawione stoliki przy których można było coś zjeść lub się napić.Oprócz tego na terenie całej imprezy były co kilka metrów porozmieszczane słupki na których były zawieszone lampiony,które w nocy na pewno będą wszystko oświetlać.Gdzie by się ktoś się obrócił to widział dynie.Było ich tam tak dużo,że ich zapach był niemal wszędzie,na dodatek każda dynia miała inne wycięcia.Najlepszą atrakcją podczas tej imprezy był dom strachów.Uczniowie zrobili go sami wraz z nauczycielami,do dzisiaj zastanawiam się jak to możliwe,że uczniowie zorganizowali coś tak fantastycznego.Oprócz strasznego domu były budki z watą cukrową i fast-foodami,które praktycznie wszyscy uwielbiali jeść.Ponadto znajdowały się też budki z słodyczami,gdzie były największe kolejki.Tak twierdziły dziewczyny z mojej grupy.Uczniowie chętnie brali udział w tej imprezie.Była dla nich ważna.
Okołó 19:00 miało się wszystko zaczynać.Już przed 17 poszłam do pokoju i naszykowałam sobie ubrania,które miałam założyć.Wzięłam prysznic i zaczęłam robić sobie makijaż.Tym razem trochę mocniejszy niż zazwyczaj,ale nie przesadzałam.Włosy postanowiłam tylko wyprostować,nie miałam głowy do robienia sobie jakiejś odlotowej fryzury.Nałożyłam na nogi balsam,a potem szybkimi ruchami wsmarowałam go,po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.Narzuciłam na siebie szlafrok i poszłam otworzyć.
-Hej! - Krzyknęła z entuzjazmem Will - Jak tam przygotowania na imprezę? - Zapytała z wyszczerzonymi zębami.
-W porządku.Jakoś mi idzie.Wejdziesz?
-Tak - Przeszła próg i zamknęła za sobą drzwi.
-Jesteś przebrana za wampira? - Zaśmiałam się.
-Tak,nigdy nim nie będę,a w Halloween mogę się poczuć jak wampir - Rzuciła z ironią w głosie.
-Ta,przecież my nie znosimy wampirów - Pokręciłam głową z lekkim uśmieszkiem
-Wilkołaki,my jesteśmy jeszcze pół wilkołakami - Podkreśliła ostatnie dwa słowa.
-Racja,chociaż nigdy nie zrozumiem jaka jest między tym różnica - Zaśmiałyśmy się.
Godzinę później byłam już w zupełności cała gotowa.Przebrałam się za pielęgniarkę,a strój pożyczony był od Will.Wybiła 19:00,razem z Will zjechałyśmy windą na parter,a potem wyszłyśmy z akademika i wkroczyłyśmy na teren imprezy.Było już tam sporo towarzystwa, niektórzy stali pod budkami czekając na jedzenie,drudzy zaś siedzieli grupkami przy stolikach namiętnie o czymś rozmawiając.Inni z kolei starali swoich sił na parkiecie.Mogłabym tak wymieniać bez końca.Każdy miał swoje zajęcie.Rozglądałam się razem z Will za naszą grupką znajomych.Mijając uczniów,dostrzegłam,że każda istota ma inny zapach.Nie umiałam ich jeszcze rozpoznawać tak dobrze,jak inni,dlatego gdy napotkałam nowy zapach jakiejś istoty,pytałam Will co to za istota,a ona mi mówiła.To było całkiem zabawne.Niektóre istoty patrzyły na Ciebie z byka.W przypadku wampirów i wilkołaków było to bardzo częste.
-Może coś do picia? - Zapytała Will próbując przebić swój głos przez głośno grającą muzykę.
-Może potem - Odpowiedziałam w ten sam sposób.
-Okey,pójdę poszukać dziewczyn - Powiedziała mi do ucha i poszła znikając mi całkowicie z oczu.
Stałam tam przez chwilkę obserwując inne osoby,nagle poczułam czyjś dotyk na moim łokciu.
-Zatańczymy? - Zapytał szarmancko wysoki brunet o zielonych oczach.
-Ym,jasne - Zgodziłam się i pozwoliłam mu się porwać na parkiet.
-Cieszę się,że Cię tu widzę - Powiedział chłopak obejmując mnie w pasie.
-Skąd mnie znasz? - Zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Widywałem Cię tu nieraz.Jesteś świeża,prawda?
-Świeża? - Przeraziłam się,ale chłopak na to tylko się uśmiechnął.
-Miałem na myśli...Nowa - Wyjaśnił spokojnie.
-Tak - Przyznałam kładąc rękę na ramieniu bruneta,a drugą trzymając jego rękę.
-Jak Ci się tutaj podoba? - Spytał,gdy kołysaliśmy się w rytm spokojnej wtedy jeszcze muzyki.
-Chyba nie ma aż tak źle,jak się wcześniej zapowiadało - Zachichotałam lekko pod nosem.
-Jesteś ziemianką,prawda?
-Byłam - Poprawiłam go - Chyba już nie jestem skoro jestem tutaj - Szepnęłam,a chłopak delikatnie mną obrócił.
Po tym jak skończyłem trening z grupą uczniów akademii,udałem się do pokoju.Wziąłem prysznic,a gdy się ściemniło postanowiłem pójść,właśnie do niej...Alex zasłużyła na przeprosiny.Nie zrozumiała tego,co miałem na myśli.Muszę wyjaśnić.Muszę.
***
Byłam w altance jakieś 20 minut.Codziennie tam przychodziłam,uważałam to miejsce za miejsce spokoju.
Gdy wycofałam się z altanki nie spodziewałam się osoby którą spotkam.Czarnowłosy wampir stał na przeciw mnie.
-Chyba się mnie nie spodziewałaś,co? - Mruknął,a przez jego twarz przemknął cień uśmiechu.
-Co tu robisz? - Zapytałam z kamienną twarzą i odsunęłam się od niego dwa kroki w tył,by stworzyć między nami dystans.
-Przecież wiesz,że to moja miejscówka...Mówiłem Ci - Spojrzeliśmy na siebie - Obserwowałem Cię - Zaczął po chwili - To jak patrzysz na świat,jak patrzysz na rzeczywistość,jesteś inna.Czemu ukrywasz,że nie chcesz tej relacji..? - Zapytał pół głosem.
-To się musi skończyć.Jeśli nie przestaniesz,będę musiała Cię zgłosić - Zagroziłam i chciałam go ominąć,ale mnie zatrzymał.
-Przestań się tak zachowywać - Wyszeptał - Porozmawiaj ze mną.Nie unikaj mnie - Poprosił patrząc na mnie.
-Nie możemy rozmawiać rozumiesz? - Powiedziałam stanowczo starając się utrzymać poważny wyraz twarzy.
-Rozumiem,ale...Przepraszam Cię Alex za dzisiaj. - Wzięłam głęboki oddech i odwracając się do niego plecami wypuściłam spokojnie i powoli powietrze.Ruszyłam do wnętrza altanki i usiadłam na dość wąskiej drewnianej ławce,która znajdowała się w samym środku altanki.Spostrzegłam,że na niebie zaczynają się pojawiać pierwsze gwiazdy.
-Nigdy nie mówiłaś mi swojej historii - Wymamrotał siadając po tych słowach obok mnie.
-Jest prosta.Trafiłam tu dlatego,bo jestem nadnatura...
-Nie tę historię - Przerwał mi.Moja głowa skierowała się ku niemu.Posłałam mu pytający wyraz twarzy - Prawdziwą historię - Wyszeptał przyglądając mi się cały czas.Zastanawiałam się przez krótką chwilę o co mu chodziło i rozgryzłam to dość szybko.Wbiłam wzrok przed siebie i odpłynęłam chwilami do przeszłości.Nie wiedziałam jak zacząć,więc po prostu zaczęłam.
-Byłam nastolatką mieszkającą w Londynie.Mieszkałam tam z Ojcem i Kathy.Moja mama umarła przy porodzie.
-Rozumiem - Zamilknęliśmy - Chyba powinnaś skończyć to,co zaczęłaś - Przypomniał mi
-Chyba nie chcę mówić o moim życiu na Ziemi.Nie dziś,nie teraz...
-W takim razie,powiedz czego chcesz od życia?
-Może inaczej...Czego chciałam od życia - Poprawiłam go.
-Więc czego chciałaś? - Zapytał.
-Chciałam wyjść za mąż,mieć rodzinę i dobrą pracę
-To wszystko?
-Tak.
-Chyba się mylisz.Wydaje mi się,że pragniesz czegoś więcej,ale po prostu jeszcze o tym nie wiesz - Stwierdził.
-Teraz te marzenia nie są już ważne.Tutaj jest inaczej niż na Ziemi - Mówiłam bez entuzjazmu.
-Zawsze jest nadzieja.Musisz ją mieć i trzymać przy sobie.
-Wiem... - Wiedziałam,że łamię zasady.Zdawałam sobie sprawę,że siedzenie tutaj teraz z tym wampirem może sprowadzić na mnie kłopoty,ale chciałam tam siedzieć,część mnie mówiła mi,żebym wstała i poszła,ale druga część...Pchała mnie w przeciwną stronę.
-Muszę już iść - Podniosłam się z ławki stając na równe nogi.
-Musisz,czy chcesz? - Mruknął łagodnie.
-Damon...Nie zadawaj mi pytań.Powinieneś zrozumieć - Odgarnęłam kosmyki włosów z twarzy.
-Myślisz,że nie rozumiem? - Jego wargi lekko się rozchyliły.
-Chyba rozumiesz to zbyt dobrze - Szepnęłam patrząc na jego twarz.
-Masz rację,Ale...Okłamujesz się trochę - Stwierdził spokojnie,a ja zmarszczyłam lekko brwi.
-Nie prawda...Po prostu,staram się trzymać z dala od kłopotów - Wyjaśniłam bez zastanowienia.
-Chyba nic nie rozumiesz... - Bąknął pod nosem.
-Rozumiem wszystko,dobranoc - Ruszyłam dalej,by wyjść z altanki.
-Od niektórych rzeczy nie uciekniesz - Powiedział gdy oddalałam się od niego,ale już nie odwróciłam się.
Kolejnego dnia Pani profesor Dawkins poprosiła naszą grupę o pomoc w przygotowaniu dekoracji na imprezę halloweenową.Tutaj te święto obchodzili wszyscy,było dla nich bardzo ważne.Śmieszne było to,że w imprezie każdy mógł wziąć udział,był to jedyny dzień w którym istoty mogły być "Razem" mam na myśli to,że w tym jedynym dniu regulamin był bardzo ograniczony i złamanie go w dniu Halloween nie było już tak bardzo karane jak złamanie regulaminu podczas zwykłego dnia w zaświatach.Impreza miała się odbyć za budynkiem akademiku,na zewnątrz w stronę mrocznego lasu.Było tam dużo miejsca i z tego co słyszałam,były tam świetne imprezy.
-Na pewno Ci się spodoba - Zachęcała mnie Will,moja koleżanka z grupy pół wilkołaków.
-Myślisz,że będzie dużo osób? - Zapytałam.Przechadzałyśmy się obie korytarzem wracając z skończonych już zajęć.Skrócili nam je,z powodu Halloween i bardzo dobrze,dziś wyjątkowo nie chciało mi się siedzieć na zajęciach,moje myśli krążyły w okół Damon'a,nie wiem czemu.Nie znałam odpowiedzi na to pytanie,ale ja naprawdę o nim myślałam,czy to było normalne?
-No pewnie,że tak.Na tę imprezę przychodzą prawie wszyscy,nawet niektórzy nauczyciele.Te święto w świecie magii jest bardzo istotne - Wyjaśniła bez zastanowienia się.
-Nie wiedziałam,że te święto jest takie ważne - Wymamrotałam pod nosem.
-Jest jest,a najlepsze jest to,że ten regulamin nie obowiązuje już w stu procentach podczas Halloween.
-Tak,czytałam o tym na ogłoszeniu - Zatrzymaliśmy się przy drzwiach pokoju Will.
-To co? Widzimy się za dwie godziny?
-Tak - Potwierdziłam - Pewnie,że tak - Kiwnęłam głową,a Will odpowiedziała uśmiechem i weszła do swojego pokoju,zamykając drzwi.
Powolnym krokiem weszłam do pokoju.Skierowałam się do szafy i zaczęłam przeglądać jej zawartość.Nie miałam pojęcia co ubiorę,ale chciałam tego dnia czuć się dobrze i pięknie.Przez następne 3 godziny pomagałam naszej grupie w przygotowaniu dekoracji na imprezę.Damon też tam był,ale nie zbliżał się do mnie.Wymieniliśmy kilkakrotnie kontakt wzrokowy,ale nikt nawet nie spostrzegł tego.
Za akademikiem było wszystko już gotowe.Stały dwa namioty pod którymi były bary z napojami i jakimś jedzeniem.Niedaleko baru był nie duży podest gdzie prawdopodobnie miały się odbyć tańce,za podestem był DJ i jego sprzęt a w okół sceny tanecznej były ustawione stoliki przy których można było coś zjeść lub się napić.Oprócz tego na terenie całej imprezy były co kilka metrów porozmieszczane słupki na których były zawieszone lampiony,które w nocy na pewno będą wszystko oświetlać.Gdzie by się ktoś się obrócił to widział dynie.Było ich tam tak dużo,że ich zapach był niemal wszędzie,na dodatek każda dynia miała inne wycięcia.Najlepszą atrakcją podczas tej imprezy był dom strachów.Uczniowie zrobili go sami wraz z nauczycielami,do dzisiaj zastanawiam się jak to możliwe,że uczniowie zorganizowali coś tak fantastycznego.Oprócz strasznego domu były budki z watą cukrową i fast-foodami,które praktycznie wszyscy uwielbiali jeść.Ponadto znajdowały się też budki z słodyczami,gdzie były największe kolejki.Tak twierdziły dziewczyny z mojej grupy.Uczniowie chętnie brali udział w tej imprezie.Była dla nich ważna.
Okołó 19:00 miało się wszystko zaczynać.Już przed 17 poszłam do pokoju i naszykowałam sobie ubrania,które miałam założyć.Wzięłam prysznic i zaczęłam robić sobie makijaż.Tym razem trochę mocniejszy niż zazwyczaj,ale nie przesadzałam.Włosy postanowiłam tylko wyprostować,nie miałam głowy do robienia sobie jakiejś odlotowej fryzury.Nałożyłam na nogi balsam,a potem szybkimi ruchami wsmarowałam go,po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.Narzuciłam na siebie szlafrok i poszłam otworzyć.
-Hej! - Krzyknęła z entuzjazmem Will - Jak tam przygotowania na imprezę? - Zapytała z wyszczerzonymi zębami.
-W porządku.Jakoś mi idzie.Wejdziesz?
-Tak - Przeszła próg i zamknęła za sobą drzwi.
-Jesteś przebrana za wampira? - Zaśmiałam się.
-Tak,nigdy nim nie będę,a w Halloween mogę się poczuć jak wampir - Rzuciła z ironią w głosie.
-Ta,przecież my nie znosimy wampirów - Pokręciłam głową z lekkim uśmieszkiem
-Wilkołaki,my jesteśmy jeszcze pół wilkołakami - Podkreśliła ostatnie dwa słowa.
-Racja,chociaż nigdy nie zrozumiem jaka jest między tym różnica - Zaśmiałyśmy się.
Godzinę później byłam już w zupełności cała gotowa.Przebrałam się za pielęgniarkę,a strój pożyczony był od Will.Wybiła 19:00,razem z Will zjechałyśmy windą na parter,a potem wyszłyśmy z akademika i wkroczyłyśmy na teren imprezy.Było już tam sporo towarzystwa, niektórzy stali pod budkami czekając na jedzenie,drudzy zaś siedzieli grupkami przy stolikach namiętnie o czymś rozmawiając.Inni z kolei starali swoich sił na parkiecie.Mogłabym tak wymieniać bez końca.Każdy miał swoje zajęcie.Rozglądałam się razem z Will za naszą grupką znajomych.Mijając uczniów,dostrzegłam,że każda istota ma inny zapach.Nie umiałam ich jeszcze rozpoznawać tak dobrze,jak inni,dlatego gdy napotkałam nowy zapach jakiejś istoty,pytałam Will co to za istota,a ona mi mówiła.To było całkiem zabawne.Niektóre istoty patrzyły na Ciebie z byka.W przypadku wampirów i wilkołaków było to bardzo częste.
-Może coś do picia? - Zapytała Will próbując przebić swój głos przez głośno grającą muzykę.
-Może potem - Odpowiedziałam w ten sam sposób.
-Okey,pójdę poszukać dziewczyn - Powiedziała mi do ucha i poszła znikając mi całkowicie z oczu.
Stałam tam przez chwilkę obserwując inne osoby,nagle poczułam czyjś dotyk na moim łokciu.
-Zatańczymy? - Zapytał szarmancko wysoki brunet o zielonych oczach.
-Ym,jasne - Zgodziłam się i pozwoliłam mu się porwać na parkiet.
-Cieszę się,że Cię tu widzę - Powiedział chłopak obejmując mnie w pasie.
-Skąd mnie znasz? - Zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Widywałem Cię tu nieraz.Jesteś świeża,prawda?
-Świeża? - Przeraziłam się,ale chłopak na to tylko się uśmiechnął.
-Miałem na myśli...Nowa - Wyjaśnił spokojnie.
-Tak - Przyznałam kładąc rękę na ramieniu bruneta,a drugą trzymając jego rękę.
-Jak Ci się tutaj podoba? - Spytał,gdy kołysaliśmy się w rytm spokojnej wtedy jeszcze muzyki.
-Chyba nie ma aż tak źle,jak się wcześniej zapowiadało - Zachichotałam lekko pod nosem.
-Jesteś ziemianką,prawda?
-Byłam - Poprawiłam go - Chyba już nie jestem skoro jestem tutaj - Szepnęłam,a chłopak delikatnie mną obrócił.
***
Siedziałem przy barku popijając swoje Whisky.Patrzyłem jak Matt tańczy z Alex i poczułem ukłucie zazdrości.Zdecydowanie trzymał za nisko rękę na jej plecach.Pieprzony zbok.Miałem ochotę podejść i wyrwać ją z jego objęć,ale wiedziałem,że narażę siebie i ją.Nie chciałem jej robić problemów,ale złość na ich widok narastała we mnie coraz bardziej.Co chwilę zerkałem w ich stronę,patrząc się na Alexandrę.Wyglądała tak pięknie...Różniła się od innych dziewczyn.Tryskała od niej dobroć i czystość.Była inna,wyjątkowa.
Dlaczego Matt się jej uczepił? I dlaczego patrzył na nią jak na obiekt pożądania? Przecież na pewno nie ma u niej szans.Wypiłem do końca Whisky i poprosiłem barmana o koleją szklankę.Gdy już ją otrzymałem,upiłem łyka,a po chwili spostrzegłem,że w moją stronę kieruje się Alex.Zmarszczyłem brwi na widok gapiącego się na nią Matt'a,który kierował się do budki z fast foodami.
-Cześć - Przywitała mnie z lekkim uśmiechem siadając na krześle barowym zaraz przy mnie.
-Myślałem,że nie przepadasz za siedzeniem przy barze.
-Od czasu do czasu lubię - Przyznała i gestem ręki zawołała barmana - Poproszę krwawą Marry.
-Co się stało,że tu siedzisz? Myślałem,że mnie unikasz.
-Dziś regulamin nie obowiązuje.Nic nam nie zrobią - Wzruszyła ramionami nie przejmując się już.
-No tak,racja - Patrzyłem na jej usta,a potem na jej drobny nosek.A potem zatrzymałem swój wzrok na jej brązowych oczach.
-Dziękuje - Podziękowała barmanowi za drinka zaczynając go powoli pić.
-Jak się bawisz? - Spytałem nie spuszczając swoich oczu z Alex.
-Świetnie,staram wlepić się w tłum - Zaśmiała się słodko,a mnie przeszedł miły dreszcz po całym ciele.
-Tańczyłaś ze Matt'em.Skąd go znasz? - Zacząłem ostrożnie.
-Ym,właściwie to dopiero dziś go poznałam.Jest miły - Uznała i upiła kolejny łyk drinka.
-Myślę,że nie powinnaś się z nim zadawać...Lubi łamać kobiece serca - Skłamałem na swoją korzyść.
-Oh,dzięki za ostrzeżenie - Zaśmiała się - Ale tylko tańczyliśmy - Sprostowała.
-Ale wolałbym żebyś trzymała się z daleka od niego - Zabrzmiałem trochę poważniej.
-Dlaczego? Czyżbyś się martwił? - Dostrzegłem,że jej kąciki ust unoszą się powoli ku górze.
-Nie,ja po prostu nie chcę żebyś cierpiała,przez jakiegoś dupka - Starałem się utrzymać obojętny wyraz twarzy.
-Matt nie jest dupkiem.Jest naprawdę miły i szarmancki - Stwierdziła z uśmiechem na twarzy.
-Tańczyliście tylko jedną piosenkę.To nic nie znaczy - Powiedziałem biernym tonem głosu starając się uwierzyć w to,że mam rację,ale chyba nie miałem,bo uśmiech nie schodził z jej twarzy,obawiałem się tego,że Matt ją oczarował i,że...Teraz jest już jego.
-Matt... - Zaczęła,ale po chwili zawiesiła wpatrując się w zawartość swojej szklanki.
-Podoba Ci się? - Spytałem próbując brzmieć biernie i obojętnie.
-Co to za pytanie? - Przeniosła swój wzrok na mnie.
-Proste.
-Nie zamierzam odpowiadać na takie pytania - Pokręciła lekko głową i znów upiła kilka łyków trunku ze szklanki.
-Przepraszam,To nie mój interes - Wzruszyłem ramionami i odwróciłem głowę w drugą stronę.
-Pójdę coś przekąsić - Dopiła drinka po czym odeszła od baru idąc gdzieś w stronę budek z jedzeniem.
-Cześć - Przywitała mnie z lekkim uśmiechem siadając na krześle barowym zaraz przy mnie.
-Myślałem,że nie przepadasz za siedzeniem przy barze.
-Od czasu do czasu lubię - Przyznała i gestem ręki zawołała barmana - Poproszę krwawą Marry.
-Co się stało,że tu siedzisz? Myślałem,że mnie unikasz.
-Dziś regulamin nie obowiązuje.Nic nam nie zrobią - Wzruszyła ramionami nie przejmując się już.
-No tak,racja - Patrzyłem na jej usta,a potem na jej drobny nosek.A potem zatrzymałem swój wzrok na jej brązowych oczach.
-Dziękuje - Podziękowała barmanowi za drinka zaczynając go powoli pić.
-Jak się bawisz? - Spytałem nie spuszczając swoich oczu z Alex.
-Świetnie,staram wlepić się w tłum - Zaśmiała się słodko,a mnie przeszedł miły dreszcz po całym ciele.
-Tańczyłaś ze Matt'em.Skąd go znasz? - Zacząłem ostrożnie.
-Ym,właściwie to dopiero dziś go poznałam.Jest miły - Uznała i upiła kolejny łyk drinka.
-Myślę,że nie powinnaś się z nim zadawać...Lubi łamać kobiece serca - Skłamałem na swoją korzyść.
-Oh,dzięki za ostrzeżenie - Zaśmiała się - Ale tylko tańczyliśmy - Sprostowała.
-Ale wolałbym żebyś trzymała się z daleka od niego - Zabrzmiałem trochę poważniej.
-Dlaczego? Czyżbyś się martwił? - Dostrzegłem,że jej kąciki ust unoszą się powoli ku górze.
-Nie,ja po prostu nie chcę żebyś cierpiała,przez jakiegoś dupka - Starałem się utrzymać obojętny wyraz twarzy.
-Matt nie jest dupkiem.Jest naprawdę miły i szarmancki - Stwierdziła z uśmiechem na twarzy.
-Tańczyliście tylko jedną piosenkę.To nic nie znaczy - Powiedziałem biernym tonem głosu starając się uwierzyć w to,że mam rację,ale chyba nie miałem,bo uśmiech nie schodził z jej twarzy,obawiałem się tego,że Matt ją oczarował i,że...Teraz jest już jego.
-Matt... - Zaczęła,ale po chwili zawiesiła wpatrując się w zawartość swojej szklanki.
-Podoba Ci się? - Spytałem próbując brzmieć biernie i obojętnie.
-Co to za pytanie? - Przeniosła swój wzrok na mnie.
-Proste.
-Nie zamierzam odpowiadać na takie pytania - Pokręciła lekko głową i znów upiła kilka łyków trunku ze szklanki.
-Przepraszam,To nie mój interes - Wzruszyłem ramionami i odwróciłem głowę w drugą stronę.
-Pójdę coś przekąsić - Dopiła drinka po czym odeszła od baru idąc gdzieś w stronę budek z jedzeniem.
***
Czekając w kolejce do budki z fast-foodami wymieniałam się spojrzeniami z Matt'em,który cały czas lustrował mnie wzrokiem.Czułamn to i musiałam przyznać,że było to cholernie miłe.Matt cały czas się uśmiechał do mnie i co chwilę miałam wrażenie,że zaraz tu podejdzie,ale nie zrobił tego.Stał kilka metrów dalej i patrzył na mnie,posyłał uśmiechy lub puszczał oczko.Był przystojny i wydawał się naporawdę miły,chociaż tak naprawdę nie znałam go dobrze...W sumie to mogłabnym powiedzieć,że...Nie znałam go prawie w ogóle,ale uczucie gdy Matt lustrował mnie wzrokiem,było miłe,ciepłe,fascynujące i wyjątkowe.
-Gapi się na Ciebie - Szepnęła mi do ucha Will,która również zauważyła jego oczy patrzące na mnie.
-Myślisz,że mu się podobam? - Zachihotałyśmy obie.
-Pewnie,że tak.On na ciebie leci - Szepnęła mi do ucha uśmiechając się promiennie.
-Ciekawe czy zagada jeszcze do mnie - Dostrzegłam,że Damon gwałtownie wstaje i odchodzi szybkim krokiem od baru.
-Jest cholernie przystojny - Skomentowała Will.Mówiła coś jeszcze,ale ja patrzyłam tylko dokąd zmierza Damon.Wydawał się zdenerowany,nie wiedziałam co mu się stało,ale widziałam,że ma zły humor,bo jego wyraz twarzy to zdradzał.Chciałam za nim pobiec,ale uznałam,że to za bardzo mogło by się rzucić w oczy,a nie chciałam się potem nikomu z tego tłumaczyć.
***
Czułem,że cały się trzęse ze wściekłości.Byłem zazdrosny o Alex i teraz już to po prostu wiedziałem.
Alex i ja nie powinniśmy czuć niczego do siebie.Z jej strony było to łatwe,z mojej strony było to chyba nie wykonalne.Ta dziewczyna zrobiła coś ze mną niezwykłego.Nie umiałem z niej zrezgynować,nie umiałem odpuścić.Czułem,że zależy mi na niej coraz bardziej,pomimo tego,że nie znaliśmy się długo,ja chciałem wykrzyczeć jej prosto w oczy,że jestem w niej zakochany.
-Damon? - Za plecami dobiegł mnie głos Rick'a.Odwróciłem się powoli.
-Co jest?
-Dlaczego jesteś tutaj,a nie na imprezie? - Spytał,a ja spostrzegłem w tym momencie,że oddaliłem się od obszaru imprezy Haloween.
-Nie wiem,chyba potrzebowałem chwili spokoju - Wyjaśniłem szybko i wymuszając uśmiech.
-Spokoju? kochasz Halloween,przestań bredzić - Wyśmiał mnie trochę.
-Nie tym razem - Pokręciłem głową,a mój wyraz twarzy skamieniał.
-Coś się stało - Ocenił przyglądając mi się.Znał mnie na wylot.Jak brata,chociaż nim nie był.
-Można tak powiedzieć - Szepnąłem,ale nie byłem pewny czy to usłyszał.
-Chcesz pogadać o tym?
-Nie - Odpowiedziałem po chwili zastanowienia.Nie chciałem tej nocy poruszać tematu Alex.Rick,na pewno by mnie zrozumiał.Był prawdziwym przyjacielem,ale...Nie chciałem słuchać jego rad,na temat tego,jak niebezpieczna jest znajomość z Alex,z dziewczyną od której powinienem trzymać się daleko.Wiedziałem o tym,wiedziałem,że jestem kompletnym idiotą,zakochanym idiotą.
-Damon,nie zamartwiaj się.Idź się rozerwać - Doradzał pocieszającym tonem,ale bez pozytywnych rezultatów,bo i tak nadal byłem zły na siebie i cały świat.Byłem wściekły,że nie mogę przekroczyć granicy,że dziewczyna,której zaczynałem coraz bardziej pragnąć,jest czymś zakazanym i czymś totalnie nieosiągalnym,czymś od czego muszę uciekać.Dlaczego to przytrafiło się właśnie mnie...?
-Wracam na zabawę,mam nadzieję,że dołączysz - Poklepał mnie po ramieniu,a po chwili już go nie było.Zostałem sam.
Zacisnąłem usta,a drżące ręce schowałem do kieszeni swojej skórzanej kurtki.Czy właśnie się zakochiwałem?
__________________________________________________________________________________________________________________
Alex i ja nie powinniśmy czuć niczego do siebie.Z jej strony było to łatwe,z mojej strony było to chyba nie wykonalne.Ta dziewczyna zrobiła coś ze mną niezwykłego.Nie umiałem z niej zrezgynować,nie umiałem odpuścić.Czułem,że zależy mi na niej coraz bardziej,pomimo tego,że nie znaliśmy się długo,ja chciałem wykrzyczeć jej prosto w oczy,że jestem w niej zakochany.
-Damon? - Za plecami dobiegł mnie głos Rick'a.Odwróciłem się powoli.
-Co jest?
-Dlaczego jesteś tutaj,a nie na imprezie? - Spytał,a ja spostrzegłem w tym momencie,że oddaliłem się od obszaru imprezy Haloween.
-Nie wiem,chyba potrzebowałem chwili spokoju - Wyjaśniłem szybko i wymuszając uśmiech.
-Spokoju? kochasz Halloween,przestań bredzić - Wyśmiał mnie trochę.
-Nie tym razem - Pokręciłem głową,a mój wyraz twarzy skamieniał.
-Coś się stało - Ocenił przyglądając mi się.Znał mnie na wylot.Jak brata,chociaż nim nie był.
-Można tak powiedzieć - Szepnąłem,ale nie byłem pewny czy to usłyszał.
-Chcesz pogadać o tym?
-Nie - Odpowiedziałem po chwili zastanowienia.Nie chciałem tej nocy poruszać tematu Alex.Rick,na pewno by mnie zrozumiał.Był prawdziwym przyjacielem,ale...Nie chciałem słuchać jego rad,na temat tego,jak niebezpieczna jest znajomość z Alex,z dziewczyną od której powinienem trzymać się daleko.Wiedziałem o tym,wiedziałem,że jestem kompletnym idiotą,zakochanym idiotą.
-Damon,nie zamartwiaj się.Idź się rozerwać - Doradzał pocieszającym tonem,ale bez pozytywnych rezultatów,bo i tak nadal byłem zły na siebie i cały świat.Byłem wściekły,że nie mogę przekroczyć granicy,że dziewczyna,której zaczynałem coraz bardziej pragnąć,jest czymś zakazanym i czymś totalnie nieosiągalnym,czymś od czego muszę uciekać.Dlaczego to przytrafiło się właśnie mnie...?
-Wracam na zabawę,mam nadzieję,że dołączysz - Poklepał mnie po ramieniu,a po chwili już go nie było.Zostałem sam.
Zacisnąłem usta,a drżące ręce schowałem do kieszeni swojej skórzanej kurtki.Czy właśnie się zakochiwałem?
__________________________________________________________________________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz