piątek, 23 marca 2018

Rozdział 5

Po przebudzeniu leżałam jeszcze krótką chwilę.Od ostatniej rozmowy z Damon'em minęły jakieś dwa tygodnie,od tego czasu nie widzieliśmy się ani razu.Mandy i Tyler? Oczywiście,że dyrekcja akademii została poinformowana,że więźniowie uciekli,ale nikt nie podejrzewał,że ktoś mógłby ich wypuścić.Wszyscy obstawili,że po prostu oboje uciekli,nikt nawet ich nie szukał,więc to był wielki plus dla mnie i dla Damon'a,a tym bardziej dla Tyler'a i Mandy,gdziekolwiek teraz byli,to po prostu byli wolni i raczej bezpieczni.
Moje życie tutaj musiało toczyć się dalej,musiałam zaakceptować to,że przyjazny Damon,który mógłby być moim przyjacielem,niestety musiał zniknąć,bo w przeciwnym razie,moglibyśmy mieć problemy,a tego przecież żadne z nas nie chciało.
Treningi z Alaricki'em dawały mi coraz większe efekty,byłam silniejsza i z każdym dniem czułam,że dopasowuje się do zaświatów,że zaczynam łapać to wszystko,co każda istota już dawno wiedziała,ale ważne było to,że robiłam postępy w szybkim czasie.
Jeśli chodzi o moją naukę w tym miejscu,to przebiegała nieco gorzej niż treningi.Musiałam się przyłożyć do lekcji,chociaż przyznam szczerze,że nie nudziły mnie te lekcje,miałam na myśli teorię,którą każdy wilkołak,lub pół wilkołak znać musiał.Starałam się być pilną uczennicą,wykonywać posłusznie polecenia profesorów i opiekunów,bo nie chciałam być niegrzeczną uczennicą,miałabym przez to niepotrzebne problemy,dlatego postanowiłam się starać i nie mieć olewki na cele jakie miałam tu osiągnąć.Zajęcia z teorii miałam trzy razy w tygodniu,treningi natomiast miałam od poniedziałku do piątku.Ten plan mi odpowiadał,bo miałam również czas dla siebie.
-I sto! - Wysapałam,a potem opadłam zmęczona na Ziemię.Sto brzuszków dziennie mnie wykańczało.
-Świetnie,robisz postępy Alex - Pochwalił mnie Rick,mój trener,a potem podał mi zimną butelkę wody.
-Dziękuje - Wysapałam i wzięłam kilka łyków wody ocierając jedną ręką pot spływający mi po czole.Było mi cholernie gorąco.
-Na dzisiaj chyba starczy,biegnij na śniadanie,schudłaś ostatnio - Zauważył.
-Tak? Nawet nie zauważyłam - Uśmiechnęłam się,a potem jeszcze raz upiłam łyk zimnej wody - W takim razie spadam na stołówkę.Do zobaczenia - Po czym udałam się po zakończonym treningu do akademii.Nie patrząc w stronę schodów na których mogłabym ujrzeć Damon'a,pośpiesznie weszłam do windy i pojechałam nią szybko na swoje piętro,a potem automatycznie poszłam do pokoju.
W pokoju zrzuciłam swoje spocone po treningu ciuchy i nago już weszłam do łazienki.Wzięłam szybki prysznic po czym ubrałam świeże ciuchy i uczesałam porządnie swoje długie brązowe włosy.Zrobiłam lekki makijaż i gotowa podążyłam do stołówki.
W stołówce nie było dużo osób.Wzięłam swoją porcję z jedzeniem i usiadłam zabierając się do zjedzenia śniadania.
Dzisiejsze zajęcia minęły mi szybko.Po zajęciach odrobiłam lekcje i poszłam na basen,miałam ogromną ochotę popływać.
-Można? - Zapytałam wchodząc do szatni pełnej dziewcząt w strojach kąpielowych.
-Jasne,wchodź - Zaprosiły mnie,chociaż nie musiały.Każdy mógł tutaj sobie od czasu do czasu popływać,chociaż jeśli chodzi o wampiry...One tutaj nie przychodziły,bo zwyczajnie w świecie nie lubiły pływać,w przeciwieństwie do wilkołaków i syren.Te istoty  bywały tutaj chyba najczęściej,a najbardziej królowały tutaj syreny.Pływały tu praktycznie cały czas.Nic dziwnego,prawda?
-Super - Weszłam dalej do szatni i zamknęłam się z jednej kabin przebieralni.Wskoczyłam w strój kąpielowy,a potem poczłapałam na basen,gdzie kręciło się pełno dziewczyn,a raczej...Syren.Tak,te dziewczyny były syrenami,a dlaczego je rozpoznawałam? Otóż już tłumaczę.Tak naprawdę na ten basen chodziłam już regularnie jakiś tydzień,więc poznałam tutaj każdą syrenę.Natura syren była taka,że gdy dotykały wody,od razu pojawiał im się ogon,więc po zamoczeniu się,zazwyczaj wskakiwały do wody.Syreny były miłe,ale potrafiły być również niebezpieczne,Danielle mówiła mi,że ich śpiew dla facetów jest bardzo hipnotyzujący.Legenda głosi,że syreny wabiły śpiewem żeglarzy,a potem zabijały ich tylko dlatego,że były głodne.Brzmi przerażająco,ale niestety to cała prawda o syrenach.
-Widać,że robisz postępy - Stwierdziła Lucy,jedna z tutejszych syren.
-Tak,dzięki - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na jej syreni ogon,był taki duży,podziwiam je,że umieją z nimi pływać,bo są ciężkie.
-To co? Płyniemy? - Zaproponowała Lucy.
-Pewnie - Zanurzyłyśmy się i obie płynęłyśmy koło siebie.Takie chwile sprawiały,że życie w tej akademii wydawało się lepsze.
Po basenie przebrałam się w suche ubrania.Poszłam do windy i pojechałam nią na stołówkę,byłam bardzo głodna.
Zjadłam nie duży stek z jakąś surówką,a potem udałam się do kafejki,miałam ochotę na coś słodkiego.Często tu wpadałam,zazwyczaj z pół wilkołakami,których poznałam bliżej,niż resztę.Życie tutaj przebiegało znacznie szybciej niż na Ziemi,ale przyzwyczajałam się do tego.
Gdy już przekroczyłam wejście kafejki zaczęłam się rozglądać za swoją ekipą,ale niestety nikogo tutaj nie było oprócz...Damon'a.O mój Boże,zatrzymałam się jak sparaliżowana i wlepiłam w niego swój spanikowany wyraz twarzy.Wampir popijał przy barze swój trunek,ale po chwili i tak się odwrócił w moją stronę.Musiał wyczuć,że na niego patrzyłam.I przez jakieś kilka sekund patrzeliśmy się na siebie oboje,do momentu gdy na horyzoncie pojawiła się barmanka,która posłała mi sympatyczny ciepły uśmiech,ale ja pośpiesznie wycofałam się do tyłu opuszczając kafejkę,by być jak najdalej od Damon'a.

Wparowałam do pokoju zatrzaskując drzwi.Od zewnętrznej strony okna mojego pokoju zaczęły powoli spływać krople deszczu.Oparłam się o parapet i wpatrywałam się w ulewę która z każdą sekundą nasilała się.Poczułam jak ogarnia mnie tęsknota za Londynem.Chciałabym wiedzieć,co u Taty i Kathy...A przede wszystkim chciałabym wiedzieć,jak ma się Stefan.Moja pierwsza miłość,mój pierwszy chłopak,który sprawił,że świat dla nastolatki stał się lepszy.Miałam cichą nadzieję,że jest szczęśliwy i,że o mnie wciąż pamiętał,tak jak ja o nim.Niektórych wspomnień nie można wymazać,nawet gdy próbujesz zapomnieć....

Czasami jest to po prostu niemożliwe.

8 sierpnia 2015 rok.Londyn

Gdy w twoim życiu wszystko idzie zgodnie z planem,nadchodzi moment w którym coś się zaczyna psuć,a ty kompletnie nic nie możesz na to poradzić i chociaż starasz się i robisz wszystko by było znów dobrze,to i tak po złożeniu domku z kart,on znów po chwili się rozpada,a ty tracisz siły,chęci i co najważniejsze? nadzieje na naprawienie,poskładanie tego co się rozpadło.Zwyczajnie w świecie nie widzisz sensu,po prostu...Odpuszczasz.

-Stefan? - Weszłam do jego pokoju,zastałam go tam siedzącego na łóżku.Chłopak patrzył się w pustą ścianę,był obrócony do mnie plecami i z niewiadomego powodu,nie chciał się odwracać - Stefan? - Wymówiłam jego imię jeszcze raz,ale bezskutecznie.Nadal się nie odwrócił - Dzwoniłam,pisałam sms'y,a Ty...Od czterech dni się nie odzywasz.Unikasz mnie! - Rzuciłam oskarżycielsko i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.Czułam,że ta sytuacja zaczyna mnie irytować - Stefan.... - Zaczęłam spokojnym głosem - Wiem,że twój Tata umarł,ale...Nie możesz przez jego śmierć zamykać się w sobie,bo to nic nie da.Pozwól sobie pomóc,nie zamykaj się przede mną - Szeptałam za jego plecami mając cichą nadzieję,że chłopak się w końcu odwróci do mnie.
-Kto Cię tu wpuścił? - Zapytał odwracając się do mnie.Jego wyraz twarzy był obojętny i nie pokazywał żadnych emocji,prócz obojętności.
-Twoja mama - Odpowiedziałam szybko wpatrując się ze współczuciem na Stefana.Był załamany i w tym momencie wcale mu się nie dziwiłam.Jego Ojciec zmarł jakiś tydzień temu,Stefan od dnia pogrzebu zamknął się w sobie,unikał mnie,aż w końcu przestał się odzywać,odbierać telefony i opisywać na moje sms'y.On cierpiał,nie pozwalał sobie pomóc,a przecież on zawsze mi pomagał w trudnych chwilach dla mnie,więc ja też chciałam być dla niego wsparciem w tych trudnych chwilach,przecież...Kochałam go,a on kochał mnie.Jego ból,był moim bólem i ja też czułam się cholernie źle,gdy jemu było źle.
-Chciałbym być teraz sam,Alex - Powiedział biernie.
-Co? - Zmarszczyłam czoło - Teraz chcesz być sam? Nie - Sprzeciwiłam się - Nigdzie nie idę.Poza tym...Wiem,że przeżywasz żałobę i...
-Tutaj nie chodzi tylko o żałobę,Alex - Przerwał mi - Twój Ojciec zjawił się na pogrzebie mojego taty i...Rozmawiał z moją matką,a potem ze mną - Niepokoiło mnie to co mówił Stefan,wiedziałam,że to nie wróżyło nic dobrego,ale nie przerywałam mu,czekałam na dalsze słowa chłopaka - Twój ojciec twierdzi,że nie powinniśmy się spotykać.Mówił,że masz ważniejsze sprawy na głowie.Szkoła,ważne egzaminy,college,dobre studia...
-Że co? Stefan nie słuchaj go,on nie wie o czym mówi - Ruszyłam w jego stronę i przykucnęłam przy nim chwytając jego rękę.
-Ma rację - Patrzył na mnie.
-Nie,nie ma racji - Zaprzeczyłam - Nasz związek nie jest żadną przeszkodą - Wysyczałam ze złością.Jak mój Ojciec mógł mu naopowiadać takich głupot? 
-Powinnaś skupić się na szkole i na swoich planach - Mówił,ale ja kręciłam tylko przecząco głową.Czy jemu nie zależało na mnie,skoro tak łatwo przyszło mu zrezygnować ze mnie? - Alexandro,tak bardzo chcę twojego szczęścia,tak bardzo - Szeptał patrząc mi głęboko w oczy.Moja ręka ścisnęła ze złości jego rękę.Stefan z przymusem się uśmiechnął i splótł nasze palce w mocnym,ale bezbolesnym uścisku.Czułam jego ciepłą dłoń,patrzyliśmy sobie w oczy.
-Chcesz mojego szczęścia? - Wybełkotałam drżącym tonem głosu - Więc zostań przy mnie,bo bez Ciebie mojego szczęścia nie ma - Powiedziałam z trudem.
-Alex,twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze.Ja? W tym momencie jestem wrakiem człowieka,mój Ojciec nie żyje,a mama chce się wyprowadzić z domu.Muszę znaleźć nową pracę,żeby więcej zarobić,muszę kupić tu mieszkanie,bo dom będzie niedługo sprzedany,nie wiem co mam robić,jest ciężko.
-Zamieszkajmy razem - Zaproponowałam,ale chłopak pokręcił głową.
-Nie Alex.Nie myślisz racjonalnie.
-Oczywiście,że myślę.Kocham Cię Stefanie - Wyznałam pewnie.
-Ja Ciebie też,ale? Muszę zastanowić sie nad tym,co będzie teraz dalej - Mówił pół głosem,a ja byłam zaskoczona.Co miał na myśli?
-Rezygnujesz ze mnie? - Spytałam łamiącym się głosem.Stefan już nie patrzył w moje oczy,spuścił wzrok - Rezygnujesz?? -Powtórzyłam i czekałam na jego odpowiedź,ale on milczał - Odpowiedz na moje pytanie - Byłam bliska płaczu,ale ten zaś milczał.Czułam,że zaraz się rozpłaczę na jego oczach.
-Alex - Odezwał się w końcu - Moje życie odwróciło się do góry nogami,nie będzie już tak jak wcześniej.Czeka mnie ciężki czas - Odsunęłam się od niego i wstałam przytrzymując się komody,bo bałam się,że zaraz się tam przewrócę.Stefan również  podniósł się powoli z łóżka,ale nie widziałam jego twarzy,bo stałam tyłem do niego - Zależy mi na Tobie,bardzo Cię kocham,ale...Nie chcę żebyś patrzyła na mnie gdy będę w takim stanie.
-Nie rozumiem Cię - Wymamrotałam pod nosem i przymknęłam oczy,a gdy je uchyliłam wypuściłam z nich kilka słonych łez.
-To nie tak,że nie chcę być z Tobą,bo chcę...Ale słowa twego ojca są dla mnie święte - Zakuło mnie,moje serce krwawiło.Czy mój ojciec dla niego jest ważniejszy niż ja? Na litość Boską,chciałam go zrozumieć w taki sposób aby móc go usprawiedliwić,ale niestety nie dało rady,bo rozumiałam go tylko na jeden pieprzony sposób,na sposób taki,że mu po prostu nie zależy,że jest mu na rękę to,co powiedział mój Tata,zaakceptował jego prośbę,nie licząc się zupełnie z moim zdaniem.Miałam wrażenie jakby wszyscy mnie odsunęli na bok.Miałam zostać sama? Bez Stefana? nie,nie przeżyje tego.
-Liczysz się tylko z jego zdaniem? - Zaszlochałam odwracając się do niego i patrząc na jego twarz wypełnioną żalem i współczuciem - Jak możesz? - Patrzyłam na niego oskarżycielsko,chociaż nie chciałam nigdy patrzeć na niego w taki sposób,to jednak patrzyłam i raniło mnie to,że musiałam tak się zachować - Po tym wszystkim,co przeszliśmy...Ty...Odpuszczasz,rezygnujesz - Łzy płynęły mi po policzkach,zaś na twarzy Stefana widniał smutek.
-Nie,to nie tak.Daj mi po prostu czas...
-Jeśli się kogoś kocha,to się go nie zostawia - Wysyczałam wściekła,ale i smutna.Moje uczucia i emocje tykały jak bomba - Dlaczego to robisz? 
-Dla twojego dobra - Odpowiedział jakby to było oczywiste,ale dla mnie to nie było oczywiste.To było porąbane,totalnie porąbane i niezrozumiałe.
-Stefanie,przejdziemy przez to razem,ale proszę...Nie zostawiaj mnie - Szepnęłam błagalnym tonem.
- Nie! - Wykrzyknął natychmiastowo i cofnął się ode mnie - Nie słuchasz mnie,To koniec,rozumiesz? Próbowaliśmy,nie udało się.Musimy iść na przód,Alex - Po jego słowach skamieniałam całym ciałem.Czułam się jak zwiędnięta róża,jak martwe porzucone zwierzę,jak...Wrak człowieka.Nic więcej nie powiedziałam,klamka już zapadła,moja nadzieja zgasła,a wzrok widzący jakikolwiek sens,oślepł.Płakałam,patrzyłam na Stefana i płakałam,ale...Jego twarz znów stała się obojętna.Nie spoglądał już na mnie.Miał spuszczoną głowę.Po chwili ominęłam go i wyszłam,tak po prostu zniknęłam mu z widoku.




Godzina 15:30.Siedziałam przy biurku w swoim pokoju.Odrabiałam pracę domową,którą zadała nam Profesor Chota.Nie przepadałam za nią,ale starałam się być wzorową uczennicą u każdego nauczyciela,a na szczęście w akademii nie było wielu nauczycieli.
Zamyślona wlepiłam swój wzrok w okno za którym mocno się rozpadało.Zaczęłam przypominać sobie chwile spędzone z Damon'em.Może to zabrzmi dziwnie,ale brakowało mi go trochę.To brzmi żałośnie,ale być może dlatego brakuje mi go,bo...Bo miałam nadzieję,że nasza relacja będzie wyjątkowa,że znajdę przyjaciela,jakiego od zawsze chciałam mieć,ale...Nie wypaliło.
Do bani,na starcie popełniłam błąd,ale? Skąd miałam wiedzieć,że nie powinnam była wtedy z nim rozmawiać?
Z moich romyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.Podniosłam swoje cztery litery z krzesła i poszłam otworzyć drzwi.
-Cześć Alex - Zobaczyłam uśmiechniętą Danielle - Mam nadzieję,że nie przeszkadzam.
-Oh,nie,właśnie kończyłam pracę domową.Coś się stało? - Zapytałam odgarniając z twarzy kosmyk włosa
-Chciałabym abyś poszła do naszego psychologa - Powiedziała spokojnym tonem,a potem lekko się uśmiechnęła.
-Ale...Po co? - Zapytałam zaniepokojona.
-Spokojnie,każdy nowy uczeń musi go odwiedzić chociaż raz - Uspokoiła mnie.
-No dobrze,rozumiem.Kiedy mam do niego pójść? - I w końcu po trzech dniach od rozmowy z Danielle poszłam do psychologa na umówioną przez Danielle godzinę.Czy się bałam? Oczywiście,nigdy nie chodziłam do psychologa,nawet gdy byłam na Ziemi.
-Panna Alexandra Handerson - Zawołała kobieta,która wyszła z gabinetu przed którym czekałam.
-To ja - Wstałam z ławki i spojrzałam na kobietę w średnim wieku.
-Twoja kolej,zapraszam - Zerknęłam na dziewczynę,która czekała na swoją kolej.
-Powodzenia - Szepnęła do mnie blond włosa dziewczyna.Uśmiechnęłam się lekko i poszłam do gabinetu.
-Dzień dobry - Przywitałam kobietę,a ta w odpowiedzi ciepło się uśmiechnęła po czym usiadła za biurkiem.
-Śmiało,siadaj Alex - Wskazała na krzesło przy swoim biurku.Kiwnęłam głową i przysiadłam na krześle - Danielle,bardzo dużo mi o Tobie opowiadała - Wyznała - Ponoć jesteś Ziemianką,prawda? To musi być dla Ciebie trudne,teraz jesteś w zaświatach.
-Tak,na początku nie było łatwo,ale...Już się przyzwyczajam do życia tutaj - Powiedziałam cicho.
-Cieszę się.Wiesz dlaczego tutaj jesteś? - Zapytała i podparła się łokciami o drewniane biurko.
-Chyba...Nie wiem - Wzruszyłam ramionami.Nie chciałam palnąć jakiejś głupoty.
-Jesteś tutaj dlatego,że jesteś istotą nadnaturalną.Nie jesteś człowiekiem,więc nie możesz żyć na Ziemi - Wyjaśniła.
-Rozumiem.Jak długo tu będę? - Spytałam niepewnie.
-W akademii? - Zapytała unosząc przy tym swoje brwi.
-Tak - Skinęłam głową.
-Jak skończysz dziewiętnaście lat,będziesz mogła stąd odejść.
-A co dalej? Mam wrócić na Ziemię?
-Możesz tam wrócić,ale nie musisz.Zaświaty zawsze będą twoim światem,Alex.
-A teraz...Nie mogę tam wrócić? 
-Nie.Twój wiek ci na to nie pozwoli,jeszcze nie - Kobieta chwyciła w rękę kubek z kawą i upiła łyk.
-Rozumiem.
-Alex.... - Gdy upłynęła pełna godzina opuściłam gabinet Pani psycholog.O niczym szczególnym nie rozmawiałyśmy,tylko pytała jak tutaj przebiega mi życie,czy daje sobie radę z nauką i z zajęciami,pytała też o moje życie na Ziemi,rozmawiało się okay.
-Alex - Znajomy głos zabrzmiał za moimi uszami.Odwróciłam głowę.Zobaczyłam Lily.
-Hej - Odpowiedziałam z uśmiechem.Lily podążyła w kierunku mnie.
-Potrzebuje pomocy.
-Co się stało? 
-Robię projekt na lekcję z profesorem Janson'em,a nie mam nikogo do pomocy.
-Jaki projekt? 
-Związany z fotografią.Pomożesz? - Spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
-Jasne,pomogę Ci - Skinęłam głową z bladym uśmiechem na twarzy i podążyłam od razu za Lily.

Gdy skończyłam pomagać Lily,zrobiło się już późno.Do pokoju wróciłam dopiero po 20:00.Zrzuciłam z siebie całe ubrania,kładąc się w samej bieliźnie do łóżka.Nie miałam siły na prysznic ani na zjedzenie czegokolwiek.Energia ze mnie upływała w szybkim tempie,w końcu odpłynęłam w sen.



15 sierpnia 2015 rok.Londyn 

Od zerwania minął już tydzień,a ja czułam pustkę.Nie odzywałam się do nikogo.Olewałam każdą osobę,która w jakikolwiek sposób chciała się ze mną skontaktować,prócz Kathy,która trzy razy dziennie przynosiła mi do pokoju posiłki,lecz gdy tylko pytała,co się stało,lub czy chciałabym porozmawiać,prosiłam wtedy by wyszła,a ona posłusznie to robiła.Nie chciała naciskać i byłam jej za to wdzięczna.Stefan? Nie odzywał się,co jakiś czas patrzyłam na telefon mając cichą nadzieję,że mój były się po prostu odezwie,bo tylko to mi było w tym momencie potrzebne.Tylko Stefan mógł mnie wyleczyć z tego okropnego stanu w jakim się znajdowałam,ale on krótko mówiąc miał mnie w dupie,pierwszy raz płakałam w samotności,bez niego,bo wcześniej z każdym problemem zwracałam się do niego,a on jak na zawołanie zawsze był i starał się mnie pocieszyć,dodać otuchy,teraz niestety jest inaczej.Jestem zupełnie sama,pozostawiona samej sobie.Muszę to przetrwać sama,a co jeśli wcale tego nie przetrwam? 
-Alex? - Ktoś zapukał do drzwi,ale wiedziałam kto.To był mój ojciec,tak,ten ojciec,który w ogóle się mną nie interesował i z którym nie chciałam rozmawiać,bo po części to przez niego Stefan i ja zakończyliśmy naszą relację - Mogę wejść? - Spytał,ale ja nie odpowiedziałam,bo nie chciałam z nim rozmawiać.W końcu ojciec otworzył powoli drzwi i znalazł się w moim pokoju.Leżałam na łóżku i nie zamierzałam się z niego podnosić.Nie miałam nawet siły by wyprosić go z pokoju - Jezu,jak ty wyglądasz? - Przeraził się i usiadł przy moim łóżku,jego wyraz twarzy napełnił się zaskoczeniem.Nie spodziewał się chyba mnie w takim stanie - Alex? Spójrz na mnie - Poprosił,ale ja nie spełniłam jego zachcianki - Proszę córeczko,spójrz na mnie - Poprosił ponownie.
-Dlaczego? - Spytałam zachrypniętym głosem.
-Błagam - Szepnął,a ja uniosłam wzrok na niego.Dostrzegłam w jego oczach zmartwienie.
-Tylko nie udawaj,że obchodzi Cię to jak się teraz czuje - Syknęłam i z pozycji leżącej podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Obchodzi,bo jesteś moją córką.
-I przychodzisz do mnie teraz? Gdzie byłeś przez ten cały tydzień,Tato!? - Uniosłam głos,ale Tata patrzył na mnie przepraszająco - Piłeś?
-Nie - Zaprzeczył - Alex,jesteś załamana przez Stefana,jesteś również zła na mnie,bo z nim rozmawiałem,ale...
-Dlaczego mi to zrobiłeś? - Wysyczałam marszcząc przy tym brwi.
-Nic nie rozumiesz.Twoje życie będzie lepsze bez niego,zrozum to.
-Jak możesz tak mówić!? - Krzyknęłam wściekła - Jak mogłeś mu powiedzieć takie bzdury? 
-Bzdury? Alex...Stefan badał się u mnie.Zdiagnozowałem u niego raka.Czeka go leczenie i trudny czas - Nagle wbiłam wzrok w mojego ojca.Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.Rak? Jaki rak? Przecież Stefan nic mi o tym nie mówił.Nic nie rozumiem,przecież zerwał ze mną z innego powodu.
-Co? - Moje oczy rozszerzyły się,a serce zaczęło bić szybciej - Jaki rak? O czym ty mówisz? - Czekałam niecierpliwie na jego odpowiedź.
-Pojawiłem się na pogrzebie jego ojca.Rozmawialiśmy,w końcu powiedziałem mu o raku,a potem...Oboje ustaliliśmy,że dla Ciebie...Będzie lepiej gdy... - Teraz docierało do mnie wszystko.Zerwanie? On zerwał ze mną dla mojego dobra,bo nie chciał żebym patrzyła na jego cierpienie,o mój Boże - Że będzie lepiej gdy się nie będziecie spotykać.Stefan nie chciał byś patrzyła na jego cierpienie.Chciał tylko dla Ciebie dobrze - Wszystko sie potwierdziło,wszystko się wyjaśniło,znałam prawdę,ale dlaczego Stefan nie powiedział mi nic o raku? Nie chciał żebym się martwiła? To nie fair.Miałam prawo wiedzieć.
-Gdzie on teraz jest? - Zapytałam spokojnym,ale i smutnym tonem w którym kryła się rozpacz i ból.
-W szpitalu.Dwa dni temu tam trafił,bo jego stan się pogorszył - Wyjaśnił współczująco - Bardzo mi przykro,że tak się stało.
-Chcę się z nim zobaczyć - Zażądałam - Teraz.
-Dobrze,ale wtedy gdy Stefan opuści szpital.
-Czyli  kiedy? 
-Za kilka dni - Powiedział i widząc łzy,które zbierały się w moich oczach,po prostu mnie przytulił,a ja zaczęłam się zastanawiać,kiedy ostatnio się z nim przytulałam.Boże,to było tak dawno,że nawet nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć.Wtuliłam się w niego,a po chwili się mocno rozpłakałam.

_______________________________________________________________________________________________________________________________
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz